Witajcie! Rejtanek jest z nami już 3 tygodnie. Zaaklimatyzował się wspaniale, a właściwie...to on się nie aklimatyzował, tylko od razu....BYŁ. Jest wielkim, niepoprawnym rozrabiaką, który wreszcie skradł serce starszej z rodzeństwa, Temi. Oto on, szalejący z Diorem:
A tu widać, że pierwsze lody przełamane:
Maluch rośnie jak na drożdżach. Jest "żartym" kocurkiem, pogodnym i takim kochanym
Bardzo lubi siadać na oknie
Na koniec mały portrecik:
Chyba nie tylko nieszczęścia lubią chodzić parami. Szczęścia też. Otóż moi rodzice niedawno (9.11.br.) stracili psa (ciężka niewydolność nerek, 13 lat) i zarzekali się, że już żadnego zwierzątka mieć nie będą (wiek). Na działce opiekują się (szczególnie mama) trzema kotkami (po sterylce matka z dwiema córkami, które już się tam urodziły). Codziennie 12 m-cy w roku jest ona tam i je karmi. Wyobraźcie sobie, że ktoś wyrzucił NA ZIMĘ przecudnego, zadbanego, zdrowego w pełni i kochającego człowieka kocurka w wieku Rejtanka. Kocio przyszedł na działkę mamy tak strasznie płacząc. No i...stało się. Kami jest z nimi:
Pozdrawiamy Was