viewtopic.php?t=94693&start=105


Taką biedę odkryłyśmy wczoraj w barakach na Twardej. To prawdopodobnie ostatni kociak jaki się uchował. Wg mnie nie ma nawet dwóch miesięcy. Podobno były cztery. Tam bardzo szybko następuje naturalna selekcja. Niestety ani wczoraj, ani dziś rano nie udało się go złapać. Dzisiaj kolejna próba. On jest w bardzo kiepskim stanie. Biegają tam jeszcze inne maluchy, większe, głównie czarne, z innych miotów. Tamte wyglądają lepiej, ale i tak nie ma dla nich DT. A niektóre z kociaków, o których wiedziałam zniknęły. Jeśli uda się go złapać, to ruszymy z dużą akcją bazarkową, bo koszty leczenia (o ile przeżyje) z pewnością nie będą małe. Jest pięknie i nietypowo umaszczony, biało-niebieski. Zdjęcia wprawdzie z telefonu, ale chyba widać.
A teraz aktualne wieści.
Kociak złapany, wydaje się, że chłopak. Byłyśmy na przeglądzie na Śreniawitów, a teraz nocuje u sibii. Jutro maluch pojedzie do lecznicy na Wawer bo nigdzie indziej nie udało się znaleźć dla niego miejsca. A dzisiaj po prostu nie zdążyłyśmy tam dojechać. Właściwie to nie musiałby przebywać w lecznicy, ale nie mamy DT.
Stan kociaka: temperatura ponad 40 stopni, masa pcheł, ropa w uszach, zatkany od ropy nosek, no i oko do usunięcia. Świerzba nie ma, a co jeszcze ma, to się okaże. Jest strasznie brudny.
Umówiłyśmy się na operację na 23 lipca pod warunkiem, że kocio będzie się do niej nadawał. Koszty będziemy negocjować, ale małe nie będą.
Dzisiejsza wizyta to 35 zł
Od jutra będziemy musiały płacić za pobyt w lecznicy 20 zł za dobę + leczenie, więc szukamy Szarusiowi DT. Zapewnimy żwirek i jedzonko.
Zrobiłam już na niego jeden bazarek, jutro zrobię kolejne. Musimy uzbierać sporo kasy. Ale najważniejsze jest to, że, wg weta, kociak ma duże szanse na przeżycie. Chociaż tak na prawdę tego nigdy nie można być pewnym.