W sumie to nie wiem od czego zacząć. A historia długa, zagmatwana.
Od ponad roku próbuje wyleczyć (z pomocą pożal się boże brytyjskich weterynarzy) swojego kota. Na początku z drapania się za uszami, potem z łysiejących uszu, następnie z "brudu" w tychże uszach. Teraz drugi kot ma to samo. Ja już naprawdę nie mam do tego siły i zaczynam chyba histeryzować. Tylko jak tu tego nie robić jak cały czas chodzę po lekarzach a jest tylko gorzej. Na początku leczyłam (wg wskazań lekarza) uczulenie, potem wymyślił polipy (uciekłam od niego). Następny lekarz i znowu niby to uczulenie. I tak kilku następnych z tą samą diagnozą (po drodze był jeszcze lekarz z polski i świerzb, ale leczenie na odległość nie jest najlepszym pomysłem) W końcu znalazłam kogoś kto na moje (nie lekarskie i laickie) polecenie zrobił wymaz i okazało się, że to drożdżyca. Myślałam, że umrę ze szczęścia, bo w końcu nikt nie wymyśla jakiś bredni, tylko działa i wiemy co to tak naprawdę jest. Tym samym można działać.
Dostaliśmy krople (CANAURAL), ale tylko na 10 dni. U jednego kota "brud" znikł nadal się drapie. Po kilku dniach od odstawienia nawet przerazliwie(lekarz twierdzi, że to przejdzie, brudu nie ma, jest ok). U drugiego brud nadal jest - niemniej jest go znacznie mniej (lekarz kazał kropić jeszcze przez 2 tygodnie), nadal (mało) się drapie.
Czy ktoś z was ma może jakieś sugestie? Nie mam naprawdę już do tego siły. Na te polipy, sterydy, uczulenia, specjalistyczne karmy, zmiany lekarzy. Ostatni wygląda na takiego co posłucha i zastanowi się, ale sam to chyba nie wiele wymyśli. A ja niewiele mogę mu podpowiedzieć....