Tia, delikatna psychika miłośnika pasożytów
Wróciliśmy od weta, mały oberwał dwa zastrzyki - coś przeciwobrzękowego czy tak jakoś. Wet zajrzał do paszczy, ile mógł - wyglada, że wszystko OK.
Noc minęła spokojnie, rano też mniej rzęził. Dużo pije - wczoraj podałam im wodę, w której gotował się kurzy cyc, dzisiaj zabieliłam wodę mlekiem (kocim, ofkors). Spokojnie zjadł śniadanie.
Jurek, jak już wiadomo, to taka dupa wołowa. Najpóźniej zaczął jeść namoczone chrupki, nabierając przy tym do nosa wody, którą były zalane

Na krztuszenie się takie nie zwracałam szczególnej uwagi - jeść musi, pić musi, nauczyć się musi. W sumie to mi nawet trudno - jak tak sobie wszystko składam - powiedzieć, od kiedy te problemy ma.
Generalnie nie jest wykluczone, że kiedy chłopak stał w kolejce po urodę, ktoś zajął jego miejsce w ogonku stojącym po zdrowie: ona ma jakieś inne ślepka niż reszta - nie potrafię powiedzieć, na czym ta róznica polega

, na pewno widzi, ale co i czy wszystko? Nie wiem. Wydaje mi się, że ma problem z oceną odległości: kiedy próbuje wyspindrać się na moją nogę, sprawia wrażenie, jakby widział cel bliżej, niż on się faktycznie znajduje. To samo z zabawkami - paca piłeczkę, która tak naprawdę leży 2 cm dalej, niż spadła jego łapka. Praktycznie nie skacze, wdrapuje się tam gdzie chce dojść. Jest bardzo ostrożny i delikatny, często nie podejmuje dalszych prób dostanie się gdzieś, jeśli wcześniej stamtąd odpadł (np kiedy drapie się na tapczan) . Trzyma się często, co nie znaczy, że zawsze, na osobności: Karol z Zochą tłuką się aż furczy, a Jurek spokojnie leży albo bawi się piłeczką.
Często łapie
zawiasa: siedzi i duma w takiej pozycji skulonego przysypiającego kota...
Teraz zjadł śniadanie i bawi się z Zosią, próbując jednocześnie wyrwać ze ściany kaloryfer
Słów kilka o reszcie gromady:
Zośka opanowała wchodzenie na hamaczek wiszący na kaloryferze. Po powrocie od weta nie mogłam się doliczyć jednego futra
Melcia i Klunia normalnie, Tosia - hehe, ta ma przerąbane. Kiedy zawitały do nas maluchy, Tosiunia wspaniałomyślnie zgodziła się grać rolę złego policjanta - warczała, pacała namolne tałatajstwo i w ogóle jakoś trzymała w ryzach. Niestety... maluchy stwierdziły, że pręgowana ciotka jest the best i kiedy tylko położy się na tapczanie, obok niej wyrasta od razu jakaś mała brodawka, która śpi wtulona w warczący bezradnie dres
Jurek skończył zabawę i poszedł spać do transporterka. Martwię się i tyle.