W niedzielę, mimo że w planach tego nie miałam, poleciałam do schronu. Chciałam sprawdzić, co z tym chodzeniem jest nie tak. No faktycznie, kociak się chwiał, czasem zatoczył. Ale łaził. Na szczęście był też tam nasz schroniskowy dobry duszek - CoolCaty
Obmacała małego, prawdopodobnie miał strzaskaną miednicę, jak się go trzymało na rękach i ciut mocniej przycisnęło, to kosteczki aż grzechotały Do tego jedna przednia łapeńka też nie jest w porządku, Tadzio tak jakby ją przerzucał przez ramię, ale tu niezbędne byłoby prześwietlenie. Być może tę łapeńkę dałoby się jeszcze w pełni naprawić, w końcu maluszek ma dopiero koło 4 m-cy.
Dziś miednica była już w dużo lepszym stanie, nie grzechotała i mały poruszał się pewniej, chyba większy problem to ta przednia łapeczka, a największy - kocie zrezygnowanie... kiedy się go odkłada do klatki, on po prostu znów zwija się w kłębuszek, znów przestaje reagować na otoczenie
Wiem, że kocich bied jest tu bardzo, bardzo dużo, ale popatrzcie w te oczy, to są ślepia starego kota po przejściach, a nie rozkosznego, szalejącego maluszka
Łódź zakocona po uszy, ale może ktoś, gdzieś, błagam... Tadzio korzysta z kuwetki, lubi pieski, jest ciekawski i bardzo, bardzo miziasty... gdyby można zrobić mu rtg i podjąć jakieś decyzje co do tej przedniej łapki...
On nie ma szansy na adopcję w schronisku. Nie widać go nawet, a co dopiero mówić o jakimkolwiek zainteresowaniu "kalekim" kotem...







