ossett pisze:Wątpię, aby dzięki tej konstruktywnej krytyce poprawił się los pewnych kotów w pewnych schroniskach w tym kraju.
Ale jeżeli niektórym poprawił się nastrój to i tak dużo.
A dzięki czemu się może poprawić? Masz jakieś konkretne propozycje?
Bo można oczywiście uprawiać wieczną partyzantkę, robić "akcje", wyciągać koty ze schronisk itp., ale tak naprawdę w samych schroniskach nic się przez to nie zmieni.
Można też robić "zadymę", co spowoduje, że schroniska zamkną się jeszcze bardziej - bo w to, że nagle nasze urzędy miast czy gmin zaczną się tym przejmować, dawno przestałam wierzyć. Tak naprawdę dla urzędników bezdomne zwierzęta najczęściej są marginesem marginesu podejmowanych przez nich działań.
Wyszarpując ze schroniska jednego kota, niewątpliwie mu pomożesz, ale na jego miejsce przyjdą następne i pytanie brzmi:
co zrobić W SCHRONISKU, żeby dało się je doprowadzić do stanu "przydatności do adopcji", albo żeby ich obecny stan się nie pogorszył. I jak rozmawiać z ludźmi, którzy chcą koty adoptować?
Autorka tamtego listu miała oczywiście prawo czuć się rozgoryczona, ale być może jej reakcja byłaby inna, gdyby ktoś jej
spokojnie i rzeczowo uświadomił, jakie ryzyko podejmuje adoptując kota ze schroniska, przedstawił wszystkie za i przeciw (choćby takie, że zabierając stamtąd kota przeważnie ratuje mu życie, że jest to wspaniały, szlachetny czyn, ale....wiąże się najczęściej z koniecznością wizyt u weta, z tym, że kot może być osłabiony, zestresowany po schronisku itd., itp.).
Nota bene spotykałam się już z sytuacjami, gdy ktoś upierał się na adopcję konkretnego kota, bo był
"śliczny", pracownik schroniska ostrzegał tę osobę, że kot (kociak) może mieć problemy ze zdrowiem i że adopcja może się odbyć tylko na jej własną odpowiedzialność - po paru tygodniach osoba ta publicznie odsądzała schronisko od czci i wiary, strasząc sądem itp., bo okazało się,że kot ma grzybicę (czego nie było widać w schronisku, tym bardziej,że kotek był długowłosy) i owa osoba się nią zaraziła.
A poza tym, cóż to oznacza, że autorka wątku skarży się na WYCHUDZENIE kota??? Przecież wybierając go do adopcji musiała widzieć, że jest chudy, że nie wygląda zdrowo itd. Co do biegunki - oczywiście, "rutynowo" mówi się przy adopcji i psów, i kotów, że mogą mieć biegunkę po zmianie karmy i wody, ale zawsze podkreśla się,że przedłużające się problemy mogą oznaczać chorobę i trzeba ze zwierzakiem iść do weta. To całkiem normalne, bez względu na to, czy bierze się kota ze schroniska, czy od sąsiadów, że chodzi się z nim do lekarza, jeśli są ku temu powody.