Na początku muszę wszystkich uspokoić - ten tytuł, wbrew pozorom, jest radosny.
Dziękuję za kciuki. Pomogły ale tak szczególnie.

Już tłumaczę.
Orzeszkowe zatykanie ma związek z tym, że przepełniony pęcherz wypełnia jamę brzuszna tak bardzo, że uciska jelita. Do tego jeszcze dokłada się słaba perystaltyka w końcowym odcinku. Żeby zlikwidować problem nawrotów, trzeba zrobić tak, by cewka moczowa nie zaciskała się uniemożliwiając wypływanie moczu.
O tu dochodzimy do sedna. Orzech będzie miał robiony zabieg `zwiotczenia` mięśni zwieracza cewki moczowej. I tak nie ma już szans na przywrócenie prawidłowego unerwienia mięśnia wypychacza pęcherza [dzięki temu unerwieniu kot czułby, że musi siusiu], więc działający zwieracz powoduje więcej problemów niż pomaga. Farmakologicznie nie dało się Orzechowi pomóc, bo relanium, które jest najlepsze w takim przypadku, powoduje, że Orzech się zatacza i spada z wysokości.
A zatem, gdzieś w połowie marca...
Boję się bardzo. Ale wiem, że bez tego Orzech będzie się wiecznie zatykał, a jego nerki będą coraz bardziej uszkadzane przez ciśnienie moczu w pęcherzu. Że o permanentnej infekcji pęcherza nie wspomnę.