Nie wiem dlaczego to białobure cudo znalazło się na ulicy...
wiem za to że doskonale wiedział kiedy wyleźć spod auta
oczywiscie splot okolicznosci sprawił że akurat tamtedy przechodziłysmy
A to było tak...
Umówiłam się z Alis-kolezanką kociarą na kawkę. Oczywiscie tematem nr jeden były koty, a jakże

i to stało sie niechybnie przyczyną dalszych wydarzeń..po prostu wywłałysmy wilka z lasu (czyt. kota spod auta)....
oczywiscie mialam wracać wczesniejszym autobusem, pójść na zupełnie inny przystanek....ale...
zagadałysmy się i stwierdziłysmy że skoro mamy jeszcze sporo czasu to przejdziemy się kawałeczek...
wyszło
cuś spod aut...pysio piekne takie " kobiece", brzuch spory (pierwsza mysl kotka w ciązy

) , futerko nieładne..i gada do nas...my kici kici
cuś miau miau...i niby ucieka, ale co chwilka sie obraca i patrzy...wiec coraz blizej i blizej. Wkoncu Alis wyciaga chrupki (obowiazkowe w torbie kociarza

) i za chwilkę
cuś łapię za kark. Na szczescie nasze awaryjne kocie mieszkanie jest tuż tuż a Alis nadal ma do niego klucze, wiec trzymając
cuś z całych sił zanosimy do mieszkania.
Cuś nawet sie nie wyrywana a nawet bym powiedziała ze ufnie się we mnie wtuliło.
i oto efekt tego spacerku
Cuś okazało się kocurkiem z brzuchem pełnym robali.