http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70113&highlight=
Jej się nie udało, zmarła tej samej nocy

Aby poradzić sobie z pustka i bólem pojechałam w sobote na wigilię do schronu z postanowieniem,że wezmę jakiegos biedaka aby śmierć Gwiazdki nie była nadaremna

ZObaczyłam go , gdy Mała trzymała go na ręce, obraz nedzy i rozpaczy było wiadomo ,że coś mu jest, Wziełam go na ręce, takie trzęsące się piórko, wziełam go, pojechałyśmy do weta.
Chudy skóra i kości, nie chce nic jeść, córka regularnie daje mu convalescence, wetka boi sie ,że może to być jakiś wstretny wirus, mówiła o PP.
Ja nie wierzę aby to było PP....tak poprostu....
Regularnie go nawadniamy,wczoraj znów wet....walczymy z całych sił, w sumie to, że ,żyje to zasługa nie moja ,tylko mojej córki:


