
Na poczatek troche historii:
Millarca, Pon Sty 15, 2007 11:54 pisze:
Armata to przemiły, wykastrowany kocur. W karcie opisano go krótko: „bury, pręgowany grzbiet; nogi, brzuch białe; b. potężny”. Faktycznie nic więcej nie trzeba, żeby rozpoznać Armatę pośród innych kotów. Rozmiar go wyróżnia: naprawdę jest się do czego przytulić! Przy tym Armata to łagodny sybaryta kochający pieszczoty. Po prostu: poczciwy olbrzym z sercem na łapie.
Oczyma wyobraźni nieraz widzę ogromnego Armatę, jak zwinięty w kłębek wyleguje się na wygodnej kanapie u boku ukochanego człowieka i leniwie mrucząc, nadstawia mu podgardle do drapania … Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Biedny Armata już szósty rok czeka na dom w sopockim schronisku. Na dodatek rozchorował się i z kocim katarem trafił do izolatki. Koci katar to głupstwo, ale nie w schronisku. Poza tym czy Armata w ogóle będzie chciał walczyć z chorobą? Jak długo można tak żyć?
Czy ktoś zabierze Armatę ze schroniska i wynagrodzi mu te sześć straconych lat?
(...)
Marcik, Wto Lut 06, 2007 22:00 pisze:Witam, jestem tu nowa... zobaczylam watek Armaty na forum Gimbla.
Juz dawno zdecydowalam sie na kota, ale jestem na etapie szukania mieszkania, wiec sie wstrzymywalam z pisaniem o moich poszukiwaniach "towarzysza". Dzisiaj jednak jak zobaczylam Armate, wiem, ze chce mu pomoc, wiec jesli Armata nadal nie ma domku, to ja z wielka przyjemnoscia go przyjme do siebie. Chce dac mu ten dom na ktory czekal tyle lat.
Prawdopodobnie potrwa to troche zanim uda mi sie wynajac mieszkanie, wiec jesli w miedzyczasie ktos sie na niego zdecyduje nim ja zdaze po niego pojechac, to tez bede sie cieszyc, bo wkoncu o niego chodzi.
Pozdrawiam,
Marta
Wszyscy trzymali kciuki za Armate...no i...
Millarca, Sro Lut 21, 2007 2:32 pisze:Dzisiaj Marcik zabrała Armatę do domu!!!![]()
![]()
![]()
Potem poznawalismy sie z Armim, leczylismy biedaka...
Marcik, Sro Lut 21, 2007 14:18 pisze:Armata wita z nowego domku...narazie bardzo nieśmialy, wręcz chyba przestraszony wielkością mieszkania i ilością zmian w jego życiu. Znalazl sobie miejsce za kanapą z którego prawie wcale nie wychodzi. Chwilami znajduje w sobie troszke odwagi i wychodzi z ukrycia i zwiedza mieszkanie... Mam nadzieje, że powolutku się przyzwyczai.
Mimo to, Armata daje się miziać, a nawet bardzo mu się to podoba...mruczy bardzo glośno i wypina swój wielki brzuch do glaskania.
Pisze z uczelni, bo w domu jeszcze nie mam netu, ale z forum nie znikniemy...Jak będę miala możliwość, to wkleje kilka zdjęć Armaty w nowym domku...tymczasem opuszczam uczelnie i idę do domu do Armaty.
Marcik, Pon Lut 26, 2007 11:51 pisze:Znów dorwalam się do netu na uczelni, więc zdaje relacje...
Armata się rozkichal potwornie,wczoraj chcialam zabrac go do weterynarza, niestety się nie dal spakowac do transportera (wywazyl drzwiczki ) i mielismy wizytę domową. Armata dostal dwa zastrzyki, w jednym antybiotyk i tak bedzie do czwartku. Mial delikatnie podniesiona temperature (39.4) i powiekszone wezly. Bylam dzisiaj w aptece kupic mu przerozne witaminki, które będzie dostawal w wodzie. Dzisiaj wieczorem jedziemy na kolejny zastrzyk (tylko musze kupić nowy transporter ) i mam nadzieje, że tym razem Armata się da do niego wpakować bez większych problemów (bo ja na wizytach domowych zbankrutuje...)
Generalnie, prócz tego kataru i kichania, Armata czuje się dobrze...coraz częściej wychodzi z kryjówki, dzisiaj chodzil i się ocieral o nogi pól poranka. Z każdym dniem coraz bardziej się oswaja...najbardziej zaskakuje go jednak lustro
Aha, Armata zostanie Armatą...reaguje na swoje imię, więc nie ma sensu mu teraz w glowie mieszać
Pozdrawiamy...
Marcik, Wto Lut 27, 2007 14:46 pisze:Wczoraj poszlo bez problemów Ciesze się...mam nadzieje, że dzisiaj pójdzie równie sprawnie. Kupilam nowy transporter (duży - jak dla slonia ) i z lekkim oporem Armata do niego wszedl, potem tylko obrażony na mnie miauczal (ciekawe co sobie myślal...)
U weterynarza zachowal się grzecznie, obylo sie bez kolejnych zadrapań i ogólnie jestem z niego dumna.
Też podejrzewam, że to wlaśnie caly ten stres związany z przeprowadzką wplynal tak na niego, że zlapal go wirus...mam nadzieje, że szybko się z tym uporamy.
Dzisiaj znów troche brzydko kichal (efekt zmywalam ze ściany ) Ale kicha już znacznie mniej...
Armata dzielnie przyjmuje tabletki (witaminy)...ukrywam je w mięsku, które Armata zjada w sekunde. Apetyt mu wcale nie uciekl, ochota na mizianie też nie...więc mam nadzieje, że szybko się wykuruje.
Wkoncu Armi wyzdrowial...
Marcik, Wto Mar 06, 2007 15:48 pisze:Armata był dzisiaj u weterynarza. Jest już zdrowy bardzo się z tego powodu cieszę. Już jest dobrze, czysto oddycha, nie ma kataru, nie kicha, nie ma podwyższonej temperatury, a żeby tak się utrzymalo będzie jeszcze przez miesiąc dostawał Scanomune.
Tydzień temu został odpchlony i już pchełek nie ma
Jedynie została nam walka z grzybicą i świerzbowcem, ale narazie Armata musi odpocząc. Wizyta w kierunku grzybicy i świerzbowca będzie za półtora tygodnia.
Armata wczoraj był bardzo przytuliński i nawet wskoczył do mnie na kanapę Z każdym dniem coraz bardziej się oswaja i swobodniej porusza się po domu...Robimy postępy.