Ale od poczatku:
w schronisku z rozpoznaniem kociej mamy nie bylo problemow, karmila maluchy w koszyczku, zabralam cala trojke, ale juz wychodzac zobczylam, ze dorosly, duzy kocur pacnal lapa tego czarno bialego malucha-a wlasciwie maluszke-bo to panienka, ktora 4dni temu przyszla do schroniska (zdjecia powyzej), sytuacja byla malo ciekawa, wiec pod wplywem chwili zdecydowalam, ze ja tez zabieram. I dobrze sie stalo, bo wet odkryl w jej uszach kopalnie swierzbowca! Czyscil i czyscil jej uszeta i ciagle waciki byly brudne, dostala kropelki, dostala tez stronghold, skrocono jej pazurki i trafila do izolatki, w ktorej drze pape na cala klinike, w ogole jej sie to nie podoba. W schronisku pewniej sie czula, towarzystwo doroslych wujkow i ciotek bardziej jej pasowalo. Miala kogo zaczepiac, a tu sama w jakiejs klatce! domu szukamy predko! To towarzyska panienka!
Natomiast kocia rodzina nr2 (musze im jakies imiona nadac-czekam na propozycje) to mama wychudzona i wymeczona kolejna ciaza i dwa maluszki: bury kocurek i czarny pregowany koteczek (plci nie dopatrzylam jeszcze). Buraskowi podano zastrzyk, przemyto oczka i zakroplono, ma bardzo opuchniete powieki ale chyba oczka sa w miare, najwyrazniej jakies swiatlo zaczal widziec, bo po przemyciu sie ozywil i rozgladal wkolo z zaciekawieniem. Troszke walczyl podczas zabiegu, miauczal i fukal na nas.... lekarz obcial mu tez pazurki. Drugi koteczek znacznie lepiej, dostal tez kropelki do oczu.
Podlicze jak stoimy finansowo ale na 100% chce mame sterylizowac, to jej kolejny miot w schronie.
Kocia rodzina nr2 trafila tez do izolatki.
Zrobilam zdjecia, wstawie jak tylko sie z ich obrobka uporam.
Mam tez zdjecia rodzinki nr 1, mamy i jej dwoch corek, Sa przekofffane, tak fajnie sie bawily, lataly po klatce jedna za druga, taranujac wszystko co mialy na swojej drodze
