Pierwszy dzień to był koszmar, pies z kotem prawie się pozjadały
niepotrzebnie puściłam je na żywioł i przedstawiłam je sobie oko w oko
, a trzeba było tak jak potem, kota psu pokazać w transporterku głaskać obydwa itd.No nic, po tym trzęsieniu ziemi przez ok. 2 tygodnie pies bał się kota i trząsł się ze strachu, po miesiącu od tamtego wydarzenia jest względna stabilizacja
pies już w sumie nie reaguje na kota i można go puścić luzem po domu, kot idzie do psa
chyba nie wiedząc, że Nora jest niepewna, to pies półmyśliwski traktujący koty, dzikie kaczki itp jak zdobycz, przypuszczam, że już tak do końca się nie nauczy, że kot w domu nie jest zdobyczą
.Ponieważ kotka była wzięta prosto z ulicy, więc świerzb w uszach
, brudna, sierść taka sobie, jakimś cudem nie miała pcheł (a może miała?).Odrobaczyłam ją, odkarmiłam trochę i witaminek dałam.Dziś miała być sterylizowana, niestety pojawiła się paskudna biegunka z krwią
i wet powiedział, że absolutnie mowy nie ma, dostała tylko stronghold bo cały czas ten świerzb i ma brać przez 6 dni Nifuroksazyd.Sterylka przełożona na 6 czerwca, oby mi wydobrzała do tego czasu i jeszcze dwa razy będzie musiała wziąć Prowerę, cholera żeby jej nie zaszkodziło już tyle tego wzięła...Pluję sobie w brodę czy czasem nie rozchorowała mi się od tych puszek Leonardo i Animondy, niby to lepsze puszki i dodawałam tylko trochę do ryżu z mięsem ale diabli wiedzą, chyba już nie kupię ŻADNEJ puszki dla kota, nie mam zaufania, poza tym wet kazał odstawić puszki.Chociaż nie wiem już, może już była chora jak ją wzięłam bo słabo jadła, jak wróbelek, po odrobaczeniu i odkłaczeniu dostała lepszy apetyt, za to pojawiła się ta paskudna biegunka z krwią i nie wiem po czym
.''Najlepsze'' było jak mi ruję dostała, mrauczenie i miałczenie i rzucanie się na drzwi , ach kot nie do życia, noce musiała spędzać w piwnicy niestety.Teraz po tej Prowerze jest spokój.Trzeba dodać, że to niesamowicie inteligentna bestia, potrafi sobie wszystkie drzwi klamką otwierać
, drzwi do piwnicy i na zewnątrz muszą być zamykane na klucz bo inaczej wylazła by sobie na dwór
, raz na samym początku jak jeszcze nie znałam jej możliwości tak zrobiła.Wyszłam wieczorem z psem na spacer, przychodzę, drzwi na zewnątrz otwarte, kota w domu nie ma
, kiciam i ciciam nic, na szczęście siedziała w krzakach u sąsiada na podwórku, teraz pilnuję bezwzględnie aby każdy dzwi wejściowe i do piwnicy zamykał na klucz.Taka to cwaniara z tej Zośki.Poza tym fajnie się chodzi z kotem na spacer w szelkach na smyczce, nigdy tego wcześniej nie robiłam, moje poprzednie koty same się wyprowadzały
, Zośka zaczyna się domagać spacerków otwierając drzwi na ganek i gapiąc się na drzwi wejściowe
,mam nadzieję ,że za jakiś czas będę ją mogła puścić luzem po podwórku i mi gdzieś nie zwieje.Nudzi się w domu to widać, wygląda ciekawie przez okna i osiatkowane drzwi balkonowe.Na początku bała się wychodzić na dwór a teraz nie chce do domu wracać, bestyjka.
...a na ziemi pokój ludziom...i kotom...