Witam. Zacznę od początku. Moja babcia miała kotkę, miała, bo córka babci kotki się pozbyła tj wygnała ją z domu. Kotka mocno się śliniła, wystawiała język, miała zapaskudzony nosek i lekko oczka. Kotkę leczyłam amoksycyliną, w międzyczasie popełniłam błąd, bo wpuściłam ją do domu, gdzie mam inne koty. No i stało się. Inna moja kotka zaczęła kichać, wystawiać język, ślinić się. Od weta dostałam scanvet i jej podawałam. Przestała kichać, ale zauważyłam, że ma opuchniętą szyję. Tego nie widać, przypadkiem to wyczułam, to równe opuchlizny po obu stronach, tak jakby spuchnięte węzły chłonne. Kotka trochę więcej śpi, poza tym ma apetyt, normalnie sika i robi kupkę. Gorączki raczej nie ma, tj chłodny i wilgotny nosek ma.
Za to kotce babci wszystkie objawy minęły. Teraz znowu troszkę sie ślini, zauważylam, że raz jej się poprawia i ten objaw zanika innym razem wraca.
Zanim mi napiszecie o wizycie u weterynarza. Będę mogła udać się dopiero około 20kwietnia, bo jestem spłukana finansowo, wydałam kasę na leczenie innego kotka - znajdy.
Co mogłabym zrobić, żeby poprawić kotkom odporność. Czytałam wiele razy, że można przez jakiś czas podawać rutinoscorbin, ale nie chcę nic sama, bo nie mam pewności, czy nie jest szkodliwy.
I czy przy kocim katarze mogą tak powiększyć się węzły chłonne? Dodam, że wymacałam kotkę i nigdzie indziej nie ma powiększonych.