Dla niektorych osób ktore sie wypowiadają i oburzają. Zajrzyjcie do schroniska i podziałajcie chwilkę w kotach. W grudniu wyciągałam w stanie prawie agonalnym kota. Nie zdążył być wykastrowany bo się bardzo rozchorował. Jak go zabierałam miał oczy całe w ropie, obrzeki głowy i pewnie w ciągu 2-3 din by nie żył. W warunkach domowych ok 2-3 tyg mieliśmy zagrożenie zycia. Kot leczy się u mnie już czwarty miesiąc. Zaręczam wam że w schronisku by nie wyzdrowiał i jego stan nie pozwoliłby na kastrację. Kot jest długowłosy, miał filce i śmierdział. Z racji dłuższego włosa miał trochę oblepione kupa. W depresji schroniskowej koty się nie myją, jak zaczynają chorować tym bardziej. Schronisko to nie kocie spa!
Jak jest adopcja umówiona to kastracja może się odbyć w schronisku i kot może być wydany tak samo jak z lecznicy. Czemu miałby nie byc?
Jeśli nie znacie realiów schroniskowych to je poznajcie a potem przestaną was różne rzeczy dziwić.
A jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda sala posterylkowa to zapraszamy na Kociarnie za pomocą wirtualnego spaceru.
http://www.napaluchu.waw.pl/wirtualny_spacer/I naprawdę ktos kto nie wie jak koty reagują na schronisko, jak szybko mogą się rozsypać do tragicznego wręcz stanu radzę żeby przyszli, podziałali a dopiero potem jak wyrobia sobie zdanie zaczeli oceniać.