Cześć, szukałam podobnej sytuacji ale niczego nie udało mi się znaleźć. Mam koteczkę 6-letnią, żyje sobie z nami, jest niewychodząca, taka spokojna przylepka.
Ostatnio byłam 2 dni w szpitalu, została z partnerem w domu, wszystko było super. Jak przyjechałam, to się ucieszyła, potem przywitała mruczeniem na kolanach, było miło.
Po czym gdzieś po 2 godzinach zaczął się cyrk. Kot się zaczął skradać, ruchy spowolnione, każdy szelest to podskoczenie. Myślałam, że może przywiozłam jakąś "dziwną" rzecz dla kota, ale pochowałam wszystko i nic. Nic się nie stało, w każdej sytuacji podobnej jaką znalazłam na forach, powodem było jakieś wydarzenie, że kot skądś spadł, przytrzasnął się itp. - u nas nic takiego nie miało miejsca. Siedzieliśmy sobie w pokoju z kotem i nagle zaczął się zachowywać jakby zobaczył ducha.
To już 3 dzień. Nie boi się nas, przytula się, ale w nocy leży na mnie i patrzy na pokój, chyba nie śpi. Nie chce też jeść, nawet jej ulubionej karmy - zjadła tylko kilka smakołyków będąc u mnie na kolanach. Nie syczy ani się nie jeży, jest tylko bardzo zestresowana. Czy macie może pojęcie co jej może być? Jakbym ją jeszcze do weta teraz wzięła to by chyba zeszła na zawał.