Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 16, 2017 12:03 Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Witajcie,
jest to mój debiut na forum. Nie wiem już gdzie szukać słów wsparcia i pocieszenia...
W sobotę na moich oczach, na moich rękach zmarł mój kochany śierściuch. Jestem wściekła i jednocześnie tak strasznie zrozpaczona... najgorsze jest dla mnie to, że ciągle mam przed oczami mojego kota z którego uchodzi życie.
Szykowałam się do wyjścia do pracy,dzień jak co dzień. Wstałam, kot oczywiście wstał ze mną, toaleta, śniadanie itp.. Już miałam wychodzić ale koteł stanął pod drzwiami na taras i chciał wyjść. Miałam jeszcze czas więc postanowiłam, że te pięć minut mnie nie zbawi. Wzięłam go na ręce(nigdy nie wychodził luzem na dwór) i wyszliśmy. Prószył śnieg, Stiven wąchał tym swoim różowym noskiem powietrze. Zrobiliśmy tradycyjną rundkę dookoła tarasu, kiedy szłam z powrotem do mieszkania zauważyłam, że Stiven ma takie lekkie drgawki. Głupia pomyślałam sobie " kurde tak szybko zmarzłeś kocie" ?! Weszliśmy do domu i dopiero wtedy zauważyłam, że to zupełnie coś innego. Stiven dostał skurczu całego ciała, położyłam go na kanapę, wyglądał jakby się dusił. Krzyczałam do niego tak jakby mi to miało w czymś pomóc.. robiłam mu nawet ucisk na klatkę żeby zaczął oddychać... Myślałam, że może też zakrztusił się językiem więc otworzyłam mu ten pyszczek, przełyk był czysty, język na swoim miejscu... ale jego niebieskie oczy były czarne... umarł. To trwało dwie minuty. Nawet nie miałam szansy go uratować. Miał 1,5 roku...

Po pół godziny od zdarzenia miał zrobioną sekcję. Chciałam wiedzieć co się stało, czy to moja wina, czy gdybym z nim nie wyszła byłoby wszystko dobrze...
Kot miał zmniejszoną lewą komorę serca w której znajdowały się liczne skrzepy krwi. Ten obraz wskazywał na kardiomiopatię przerostową serca. Wada wrodzona, rozwojowa, prawdopodobnie genetyczna... Nie mogłam go uratować, był tykającą bombą. Nawet gdybyśmy wiedzieli wcześniej, nie uratowalibyśmy go.
Wiem, że nie mogłam zrobić nic, że to nie moja wina... Nie mogę tylko poradzić sobie z tym, co widziałam. Z tym jak spokojny poranek przerodził się w koszmar. Z tym że moja futrzana miłość umarła na moich oczach... Eh... ;(

Czy któraś z was, przeżyła to samo? Jak się otrząsnąć? Jak żyć dalej żeby nie zwariować? Pomijam już fakt, że mieszkanie jest tak puste i bez wyrazu odkąd go nie ma. Wszędzie go szukam wzrokiem, wiem że go nie ma a kładąc się do łóżka słucham czy już biegnie... koszmar... ;(

katarina01012001

 
Posty: 8
Od: Pon sty 16, 2017 10:54

Post » Pon sty 16, 2017 19:30 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Bardzo Ci współczuję ... Stivenku [*]

KULAK

 
Posty: 297
Od: Wto sie 09, 2016 22:17

Post » Pon sty 16, 2017 19:40 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Stivenku [']

Przytulam katarina01012001 :(

Bardzo podobnie umarł mój Mieciu, przewrócił się i odszedł w sekundy.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40245
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pon sty 16, 2017 19:42 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Nie jesteś jedyna w tym bólu.
Wiemy co czujesz bo wielu z nas tego doświadczyło.
Nie powiem, że czas leczy rany.
Ale żyje się dalej i z czasem właśnie zaczyna człowiek wspominać te dobre chwile spędzone razem.
Słaba pociecha ale jednak jakaś. Nie był sam w tej ostatniej godzinie.
Był na swym ukochanym tarasie. Miał przy boku ciebie.
Jakby odszedł sam, w pustym mieszkaniu, z dala od ciebie zamęczyłabyś się tym.

Przytulam
[*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55358
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pon sty 16, 2017 19:48 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

katarina01012001 pisze:Po pół godziny od zdarzenia miał zrobioną sekcję. Chciałam wiedzieć co się stało, czy to moja wina, czy gdybym z nim nie wyszła byłoby wszystko dobrze...
Kot miał zmniejszoną lewą komorę serca w której znajdowały się liczne skrzepy krwi. Ten obraz wskazywał na kardiomiopatię przerostową serca. Wada wrodzona, rozwojowa, prawdopodobnie genetyczna...

Jeśli to był rasowy kot to poinformuj o wyniku sekcji jego hodowcę.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pon sty 16, 2017 22:56 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Poinformowałam jeszcze tego samego dnia :(

katarina01012001

 
Posty: 8
Od: Pon sty 16, 2017 10:54

Post » Wto sty 31, 2017 18:36 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Witam, w piątek dotknęło to i moja rodzinę.
Razem z mężem lezelismy już w łóżku, kiedy pluszak zaczął przeraźliwie miauczec... wybieglam z sypialni leżał na szafce, był jakby sparaliżowany, moja panika nie znała granic k rzyczalam żeby się obudził cokolwiek... jego wzrok zawieszony już w jednym miejscu mąż też myślał ze coś połknął próbował na każdy sposób ale to sekundy i było po wszystkim... jestem tydzień przed porodem nie daje sobie rady, puste mieszkanie nie przespane noce, ciągle go wypatruje. Po powrocie do domu stał pod drzwiami i witał nas, teraz wchodzimy do pustki. Współczuję wszystkim, którzy przeszli przez to piekło.
Moje małe królestwo...Tak bardzo tęsknię...

patryska

 
Posty: 1
Od: Wto sty 31, 2017 17:52

Post » Pt lut 03, 2017 21:54 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

Ogromnie ci współczuję :cry:
Szczęśliwego porodu

asiek o

Avatar użytkownika
 
Posty: 1020
Od: Śro maja 26, 2010 15:14

Post » Nie mar 12, 2017 19:34 Re: Nagła śmierć kota/hcm/kardiomiopatia

patryska pisze:Witam, w piątek dotknęło to i moja rodzinę.
Razem z mężem lezelismy już w łóżku, kiedy pluszak zaczął przeraźliwie miauczec... wybieglam z sypialni leżał na szafce, był jakby sparaliżowany, moja panika nie znała granic k rzyczalam żeby się obudził cokolwiek... jego wzrok zawieszony już w jednym miejscu mąż też myślał ze coś połknął próbował na każdy sposób ale to sekundy i było po wszystkim... jestem tydzień przed porodem nie daje sobie rady, puste mieszkanie nie przespane noce, ciągle go wypatruje. Po powrocie do domu stał pod drzwiami i witał nas, teraz wchodzimy do pustki. Współczuję wszystkim, którzy przeszli przez to piekło.
Moje małe królestwo...Tak bardzo tęsknię...


Doskonale to rozumiem :placz:
Ja niestety nie wytrzymałam długo w tej domowej pustce i mam nową pocieszke, nie myślę tyle o tamtej stracie ale to nie oznacza że zapomnę mojego kotełka.

katarina01012001

 
Posty: 8
Od: Pon sty 16, 2017 10:54




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, gjakubowska, Google [Bot] i 258 gości