Znów po rodzinnych perypetiach zostałam w Warszawie. Nie mogę się dowiedzieć, ze mam jechać do Mamy kilka godzin przed wyjazdem. Mam futerka do tórych zawsze musze zorganizować opiekę i kupić odpowiednie jedzenie (gdy wyjeżdżam jedzą głównie suche, gdy jestem to głównie mokre).
Zostałam zatem w Warszawie. I z punkktu widzenia mojego to było dobre rozwiązanie.
Od wielu, wielu, może nawet kilkunastu miesięcy potrzebowałam takiego mojego odpoczynku - w ciszy, bez żadnego pośpiechu, bez żadnych spraw w głowie i niepotrzebnych myśli, bez patrzenia i uwazności na kogos innego, ale na mnie. Wyłączyłam radio, tv nie grało wyłączyłam światło. Została lampeczka nocna i odgłosy wystrzałów gdzieś. Zasnęłam z wtuloną w policzek Miką i Nutulkiem z drugiej strony. DeeDuś spała obok wersalki, Milena w bude w łazience. Jedynie Notusia chciała być sama w drugim pokoju. Po 23ej obudził mnie telefon - dzwoniła Mama, uś miechnięta, spędzała wieczór z moim bratem, ktory jak nigdy dotąd odnalazł się w tej sytuacji i wylazł ze swojego świata.
Tuz przed półnoą ugotowałam kotom rybę - trochę za późno, bo strzały były już blisko i sie bały. Ale Mika jadła. I jedząc przywitała Nowy Rok. Patrząc na nią życzyłam jej takiego apetytu przez cały rok. Niestety szybko skończyła, bo wystrzały się odbywały tuz pod oknem i uciekła. Nute już wczesniej otworzyłam wersalkę i siedziała w środku. DeeDus została między wersalką a ścianą, Milena w łazience, a Notki nie mogła namierzyć. Walili pół godziny. Potem koty się pokazały. Oczywiście właczyłam tb aby trochę zagłuszyć wystrzały., Ładnie sentymentalnie grali..Various Manx jak za dawnyh dobrych lat..
Spadła kolejna kartka w kalendarzu, ale ta oznaczająca od nowa odliczanie. tuląc Mikę pomyślałan, że dorosłym kotom w ciągu jednego ludzkiego roku przybywa 3 lata, czyli one mają sylwestra co 4 miesiące
Mój Tata uwielbiał takie stojące kalendarze , tam zaznaczaliśy wizyty lekarskie, on wpisywał swoje wazne informacje, imieniny itp. Zbierał te kalendarze. Nadal są. A Mama też kupuje kolejne.
Po północy jakos zupelnie spontanicznie wpisałam w google nazwisko kolegi z liceum. I okazało się, ze wiele osób z mojej klasy istnieje w sieci i, co lepsze, po studiach w róznych miastach w Polsce, wrócilo do Olsztyna. Jakk wrócę do lepszej formy psychicznej to się do nich odezwę. Bardziej realny i mniej przerażający wydaje mi sie powrót do Mamy, który rozważam juz od dłuższego czasu..
Sił i możliwości do realizacji marzeń Wam i sobie życzę.