Nic się nie stało, Katiu!
Mam odrobinę nadziei, że Mała Czarna wróci, ale rozum raczej przeczy ;( kiedy ją ostatni raz widziałam, bardzo płakała.
Czytam dziś dobre wieści o Trójkątku w nowy domu, jakie robi postępy, jak się oswaja i dobrze dogaduje z kocimi domownikami - powiem Wam, że w życiu nie przypuszczałabym, że tak się potoczą ich losy. Trójkątek dawno mnie niepokoił, potem drastyczne diagnozy z lecznicy i propozycje eutanazji - i taki obrót spraw, oswojenie, dobre samopoczucie. Mam świadomość, że Trójkątka nie pożyje już długich lat w zdrowiu, ale chociaż zazna spokojnego, dostatniego, domowego życia w cieple.
Że Mała Czarna zachoruje nigdy bym się nie spodziewała. Jeszcze w poprzednim tygodniu od zauważenia choroby miała się nieźle, nic nie było po niej widać, jadła. Potem minęło półtora tygodnia i taka masakra
Przynajmniej Seledynce się udało. Wczoraj widziałam ją jeszcze wieczorem, kiedy szykowaliśmy domki. Podchodziła bliziutko, już jej chyba foch minął
cały czas nam asystowały z Polisią/Kołtunkiem. Strasznie towarzyska bestia.
Niestety, żeby nie było za krzepiąco - następny do łapania, Ursus. Miał jakiś spuchnięty pyszczek, skrzywiony, Ewelina widziała w poniedziałek, że nie może jeść.
Mam nadzieję, że da się złapać na klatkę. To kocur, więc szansa jest.