Ponieważ sytuacja jest tak skomplikowana, to nie mogę odebrać kota, póki nie dostanę pozwolenia policji
Zapytałam na Paluchu, czy w takim razie pan, który ode mnie kota wziął, może mnie ubiec i go odebrać? "Nie znamy szczegółów, ale ten pan raczej nie będzie miał możliwości odebrania kota".

Na wszelki wypadek dopytuję: "Ale gdyby jednak miał taką możliwość?" "Wtedy on też musi mieć pozwolenie policji".
Przekazano mój numer policjantowi za moją zgodą, policja powinna odezwać się do mnie we wtorek w sprawie pozwolenia.
Kot jest w dobrym stanie, zaopiekowany, mam się nie martwić.
Skoro tak to wygląda, to rzeczywiście pan zrobił sporo, żeby o kota się zatroszczyć... Ciekawi mnie, czy dopadła go jakaś mafia i już niestety po nim, czy złapała go policja i trafił do więzienia... Mam nadzieję, że żyje i że jakoś się wszystko w jego życiu uporządkuje...
Znajoma nawet rzuciła, że może lepiej, że mnie nie ciągał po kota, nie wiadomo, przed kim uciekał...
Teraz powinnam pozdejmować ogłoszenia na osiedlu. Czy mogłabym kogoś z Mokotowa prosić, żeby mi pomógł? Trochę mi szkoda jechać tylko w tym celu, a potem jak będę mogła odebrać kota, to nie będę miała do tego głowy, nie mówiąc o tym, że to będzie za kilka dni, a mieszkańcy zaalarmowani są ciągle...
Ktoś mógłby?
