Baltimoore, Maurycy zdecydowanie psychicznie też odżył
Już nie ucieka w popłochu jak zobaczy czy usłyszy kogoś obcego w domu. Potrafi nawet paradować z podniesionym ogonem i wskoczyć ostentacyjnie na moje kolana nie zważając na gości
TZ już miewa go na swoich kolanach, pozwala się glaskać, ociera się o nogi. ale ja zdecydowanie jestem jego ukochaną pańcią
Z jedzeniem nadal problem, każda zmiana czegokolwiek to istna rewolucja!! Ostatnio polałam mięsko olejem z łososia, to tak się obraził że nie jadł nic cały dzień!! Mięsko wylądowało w miseczce bezdomnej kotki a ja musiałam ugotować nowe dla jaśnie pana!!
. Z suchą karmą podobnie. Za nic w świecie nie chce purizona, bez względu na smak
.Nawet jedna chrupka powoduje, że nie tknie karmy... Może jeszcze nie czas na zmiany.....
Z filcami sobie poradziliśmy
Trochę ja, trochę Maurycy i futerko ok!! Teraz tylko pilnuję, aby nie powstały nowe! Efekt tego pilnowania taki, że mam czerwone rysy na rękach
Ale i tak go uwielbiam