Białaczkowy Lucek [*]

[magicmada]

Super postępy:) Czy Lucyfer ma ogłoszenia?

[MajeczQa]

Super postępy:) Czy Lucyfer ma ogłoszenia?

Tak, teraz puściłam kolejny pakiet 100 ogloszeń, my też ogłaszamy (we 4, więc czasem ma czterokrotnie ogłoszenia na jednym potrtalu), drukuję też papierowe i wieszamy wszędzie, ostatnio poszedł do radia i gazety.
Ale można go ogłaszać, nie zaszkodzi. Każda ilośc ogłoszeń jest dobra.
Może jeszcze gdzieś nie dotarłam.

[Rakea]

Wzrusza mnie ten kot straszliwie, no!
I ten film na FB, na którym ugniata dywan - miłość poziom mistrz!
kciuki za dom!

[MajeczQa]

A mnie ?
Pokochałam go, choć zawsze się staram być obojętna i z dużą rezerwą....
Ogromnie go pokochałam. Za to wszystko co się mu dzieje, co przechodzimy i jaki jest.
I on mnie już chyba też trochę pokochał. Do tej pory nie przepadał za mną , bo zawsze a to weci, a to lekarstwa, a to zabiegi, ale wczorajszy zakup wędki wszystko odmienił...
Weszłam tam dzisiaj, a on w miauk. Wrzask, kwik bo ciooooooociaaaaa!!!! Ogon do góry, mruczanko od razu i głaskaj mnie ciociuuuuu, co złego to nie ty.
Wysprzątałam mu więc i pobawiliśmy się. On kocha tą wędkę, wygonił się, był taki szczęśliwy.
Aż poszłam i kupiłam mu jeszcze jedną zabawkę...

Mam kilka filmików, ale nie umiem wrzucić z komórki, bo jest jakiś dziki format

[Rakea]

słodziak, taki prawdziwy - miałam do niedawna takiego, był wdzięczny nawet za to, że się na niego patrzyło.

[MajeczQa]

Dziś też było przyjemnie, ale mojej nowej zabawce nie ufał.
On chciał wędkę i koniec.
Wygonił się za tą wędką, a potem położył pod fotelem.
Długo głaskałam go siedząc obok fotela, wreszcie zaczął mruczeć i odpływać.
W pewnym momencie wstał , podszedł do mnie i ... położył się oparty o mój bok.
Głaskałam dalej, on mruczał dalej, wyrczał jak traktor podbijając mi główką rękę.
Dłonią głaskałam luckowy tyłeczek, a łokciem Lucjan sam głaskał się po łebku.
Nauczył się, odkrył że dotykanie pyszczka nie jest takie straszne.
Cudowne!
Potem spokojnie odszedł sprawdzić miseczki i z zzadartym ogonkiem wrócił pod fotel.
Tam sobie zadowolony zasnął.

[MajeczQa]

Przypomnę o Luśku,bo taka tu cisza...

Ostatnio Lusiek miał sesję,ale niestety przepalił mi się czytnik i nici ze zgrania.
Dopiero będą jak dotrze nowy. Ehh jak na złość.

A mnie ostatnio brak czasu na cokolwiek, w dodatku zaangażowałam się w wyłapywanie kociaków i cały czas.wolny gdzieś znika.
Pocieszające w tym wszystkim jest to że tych kociąt też nikt nie chce,że to nie tylko Lucjanek tak ma.
Po Lucka zresztą zaczeły dzwonić domki,ale.. jak odkrywają że białaczka to nie.nie nie nie.
Nawet już skłonna bym była komuś zdrowego kota zaszczepić...

[Baltimoore]

Kochany Lucuś
Oby mu się jakiś fajny domek trafił

[alata]

Po Lucka zresztą zaczeły dzwonić domki,ale.. jak odkrywają że białaczka to nie.nie nie nie.
Nawet już skłonna bym była komuś zdrowego kota zaszczepić...

To białaczka nie jest zagrożeniem dla szczepionych kotów? To pewnie głupie pytanie, ale serio - nie wiem

[MajeczQa]

To białaczka nie jest zagrożeniem dla szczepionych kotów? To pewnie głupie pytanie, ale serio - nie wiem

Serio to też nie wiem, a raczej napiszę tak - nie znam z praktyki.
Rozmawiałam natomiast z kilkoma domami, które połączyły białaczkowce koty ze zdrowymi szczepionymi i jest ok.
Rozmawiałam też z wetami i nie znają w praktyce kota szczepionego, który by się zaraził.
O szczepionkach różne są opinie, więc nie wiem w co wierzyć , bo tu piszą że nie dają nigdy 100% pewności, a tu w zasadzie nie ma przykładów kotów, które by pomimo szczepienia się zaraziły. Domki, z którymi rozmawiałam chwalą sobie szczepionkę i polecają, badają koty regularnie i faktycznie nic się nie dzieje. Zastanawia mnie jeszcze kwestia wyrobienia odporności (podobno po 2-3 tyg już jest), ale to już osobny temat.
Kota można na białaczkę zaszczepić i podobno jest to jakaś opcja.
Jeśli by to była jakaś opcja dla Lucjana i byłaby pewna to jestem skłonna w to pójść.
Tylko póki co chętnych na cokolwiek brak...

[MajeczQa]

jeszcze dopiszę, że dziś byłam u Lucka.
Siedliśmy sobie na ziemi, wzięłam go na kolana i rozgłaskałam. Mruczał.
Potem objęłam mu rękami pyszczek i drapałam za uszkiem, a on położył łebek w moich dłoniach, zmrużył oczka i mruczał dalej.
Za każdym razem kiedy do niego idę to czuję jakbym coś wygrała.
No bo wygrywam - jego zaufanie.
Dostaję to co jest w tym wszystkim największą nagrodą.
Ja wiem, to może gdzie indziej nic nie znaczy, ale dla mnie to coś wielkiego i bardzo ważnego.
Dotykam mu pyska, choć jeszcze niedawno odskakiwał jak poparzony, kojarzył to z bólem,z powybijanymi zębami... A teraz mi ufa, kojarzy z głaskaniem i ciepłem rąk ludzkich. Zamyka oczy i znika, śmię twierdzić że dziś na chwilę błogo zasnął, bo w pewnym momencie mrucząca głowa mu całkiem opadła
Kładzie się przede mną na boczku, albo plecami do góry, daje się głaskać po brzuchu.
Dotykam mu łap, choć dawniej dostawał szału, zwijał się w precel i nie było mowy o żadnym macaniu.
Podnoszę go, choć nigdy za tym nie przepadał. A teraz, spaceruję z nim na ramieniu, podnoszę do lustra, żeby zobaczył siebie jaki się zrobił piękny. Śmieszny jest, on się naprawdę przegląda.
Widzi tam chyba ładnego kota, którego nie widział nigdy.
Pięknego, i nawet do niego już imię przestało pasować.
Żaden już z niego Lucyfer, zniknęło mu jego zagniewane wściekłe ogniste spojrzenie, w oczach mu teraz błyskają radosne iskierki. Jego oczy wyrażają teraz "tak, jestem szczęśliwy", spokój i wdzięczność.
Już nie wygląda jakby wyszedł z dna piekieł. Teraz Lucjano schodzi z kanapy i tak też wygląda, jak typowy kanapowy kotek.

Jutro jest dla Lucjanka decydujący dzień ( nie, nie domek), trzymajcie kciuki.

[ankacom]

Zaciskam mocne

[Baltimoore]

[MajeczQa]

No, Lucek się dobrze pokazał, faceta się trochę przestraszył, ale nadrobili to kocią wędką, którą się pan z nim bawił.
Nadal ma duży respekt przed płcią męską, odsuwa się od ręki i paraliżuje go strach, ale musi to przezwyciężyć.
Właściciele pokoju potwierdzili, że Lucek się zrobił piękny, ale... nawet to nie zmienia jego sytuacji.

NADAL LUCEK PILNIE SZUKA NOWEGO DT/DS.

Jego pobyt tam liczy się już już na dniach...
Wszyscy mu planują wyprowadzkę sugerując coraz gorsze pomysły, że może wypuścić go na wieś, że może go do schroniska bo przecież tam koty adoptują, że może lepiej go uśpić niż skazywać na to żeby się tułał jak śmieć....
Chciałabym coś mądrego na to odpowiedzieć, ale... no nie mam nic do powiedzenia...

[Meteorolog1]

Mocne zatem za Lucka.