Tymek pojawił się pewnego dnia w miejscu, gdzie z sąsiadką karmimy nasze bezdomniaki. Byłyśmy przekonane, ze ktoś go tam podrzucił, bo takie przypadki zdarzały się nierzadko. Ludzie widzą że koty są karmione, to cóż za problem podrzucić jeszcze jednego, tego niechcianego – taka logika “dobrego pana”.
Kocurek został złapany na kastrację, w domu okazało się, że to dziki kot bojący się człowieka, miał wrócić na wolność. Ale zaczął kichać krwią. Zabrałam go do weta, bałam się że trzeba będzie mu podać znieczulenie, żeby cokolwiek przy nim zrobić. Ale się myliłam, wet obsłużył go w pojedynkę, jedną ręką trzymał kota, a drugą podał mu trzy zastrzyki. Okazało się też, że na zębach ma kamień, czeka go czyszczenie.
Plan był taki, że po zakończeniu działania Convenii czyścimy zęby, a potem go szczepimy (lub odwrotnie), bo jeżeli ma wrócić na wolność, to trzeba zrobić koło niego wszystko co się da. Tylko że... już jest zima, a za chwilę będzie zima w pełni i to właśnie na ten czas wypadnie wypuszczenie Tymka. Kot w domu, rozhartowany i jak go wypuścić w zimie? Przetrzymać do wiosny? Też krzywda dla kota, tyle czasu w domu, w cieple, a potem ulica?
Zaczęłam myśleć nad znalezieniem mu domu wychodzącego, gdzie mógłby żyć obok człowieka, niekoniecznie chcącego kota głaskać. Zaczęłam już nawet rozpytywać wśród różnych znajomych.
Ale wszystkie moje plany wzięły w łeb! Po skończeniu działania antybiotyku pojechaliśmy do weta. Zawsze nowym tymczasom wprowadzanym do domu robię testy FeLV/FIV , ale przy Tymku trochę się to odwlokło przez chorobę. Myślałam też, że dziki kot za nic nie da sobie pobrać krwi, nie mówiąc już o goleniu łapki burczącą golarką, że testy zrobimy przy okazji usypiania kota do czyszczenia zębów. Ale wet stwierdził, że spróbujemy, jak będzie szalał, to damy sobie spokój. I się udało! Ani pisnął przy goleniu łapki i pobieraniu krwi. Tymek to bardzo dziwny kot! W domu niedotykalski a u weta jest całkowicie obsługiwalny. Tylko trzeba go umieć przytrzymać.
Ale za to wynik tragiczny! Test FelV wyszedł dodatni
No i teraz wszystko się zmieniło. Nie wypuszczę przecież na wolność kota z białaczką! Nie oddam go też do domu wychodzącego!
Wiem że białaczka to nie wyrok. Ale ... nie mam gdzie go izolować na dłuższą metę. Biorę na DT koty z ulicy, z działek, chore, porzucone, takie które sobie nie radzą na wolności. Biorąc takie koty trzeba liczyć się z tym, że kiedyś może trafić się kot z chorobą zakaźną. Ale do tej pory miałam szczęście, chociaż kilka razy bardzo się bałam, bo wygląd kota mógł wskazywać na ciężką chorobę. Tylko widocznie mój limit dobroci u Kociego Pana Boga właśnie się wyczerpał. Tymek ma białaczkę. Chociaż z wyglądu nic na to nie wskazywało.
Wszystkie moje tymczasy zawsze są izolowane w sypialni przez okres do kiedy nie przekonam się co w kocie siedzi (odrobaczanie, odpchlanie, testy), ja z resztą kotów tymczasujemy w jednym pokoju. Potem wszystko wraca do normy, koty odzyskują sypialnię, nowy dołącza do reszty. Teraz tak nie może być, jeżeli Tymek zostanie, nie pomogę już żadnej kociej biedzie
A już widzę jak niemiziasty kot, do tego z białaczką znajduje dom
Musiałby się zdarzyć chyba CUD!!
To Tymek, kot który liczy na swój CUD!!