Jak najbardziej można odratować, odchować i dać szansę na życie - brawo za chęć pomocy maluszkowi, bez Was by tej szansy nie miał.
Przy karmieniu podstawową zasadą jest uważanie by nie doszło do zadławienia kociaczka - dlatego nie należy go karmić w pozycji brzuszkiem do góry, tylko fizjologicznie, tak jak by ssał mamę.
Trzeba też pilnować żeby się nie wychłodził - a więc musi mieć swoje ciepłe, przytulne gniazdko, w chłodniejszych chwilach można je leciutko podgrzać jakąś formą termoforka, ale bardzo ostrożnie, żeby się maluch nie przegrzał dla odmiany, tak małe kociaki nie mają jeszcze dobrej termoregulacji.
Karmienie co dwie godziny, masowanie po karmieniu brzuszka i okolic odbytu - ale to już wiesz jak widzę
Super że była kupka, bo częstym problemem takich maluchów jest zaparcie - odwodnienie i zmiana pokarmu daje takie brzydkie efekty.
Każdy kolejny, przeżyty dzień to większe szanse na uratowane życie a i opieka będzie coraz łatwiejsza, rzadsze karmienia, większa samodzielność, brak konieczności pomocy w wypróżnianiu.
Teraz jest najgorzej i najtrudniej, tym bardziej że nie wiadomo dlaczego kociak stracił matkę - istnieje ryzyko że go porzuciła bo wyczuła że coś z nim jest nie tak, jest chory i ma marne szanse na przeżycie, a kotki mają wielką intuicję w tym temacie.
Jednak równie dobrze mogła to być młodziutka koteczka która nie załapała jeszcze instynktu macierzyńskiego, albo kotka którą coś w czasie porodu przestraszyło i uciekła.
Tak czy owak - to co robisz, to dla malucha ogromna szansa na życie, jeśli tylko nie stanie mu na drodze coś na co nie będziecie mieli wpływu - np. poważna choroba - to kocina przeszła z opcji: pewna śmierć do opcji: szansa na szczęśliwe, długie życie