Cześć Ślepaczki! Zacznę od przesłania mocy uścisków i buziaczków od jerzykówki i Kłaczka
Przesyłają telefonicznie, bo chwilowo są "nieinternetowi".
A ja od siebie napiszę, że o 19.30 dojechał do mnie Rubin. Jak usiadłam z nim na kolanach, to w pierwszej chwili chciało mi się wyć... Jakoś inaczej go zapamiętałam ze schroniska...
Przyjechał cały zasiusiany, więc pierwsze co, to wpakowałam go pod prysznic. Spływał z niego brud i ewakuowały się pchły. Mówi się, że latają muchy jak samoloty, a jakie były te pchły? Hmm... nie wiem jak to określić ale bardzo duże. Rubin grzecznie zniósł kąpiel, ale był tak obezwładniony lub słaby, że moje delikatne przesunięcie go dłonią kończyło się tak, że upadał.
Obejrzałam go zawiniętego w ręcznik. Z chorego oczka lało się bardzo dużo ropy, skóra zazerwieniona, bez sierści, na pewno go piecze. Górna powieka zawija się lekko do środka, bo oko jest bardzo głęboko osadzone w oczodole. Niestety z tego powodu górna powieka jest wręcz biała, skóra wygląda aż na taką "rozpulchnioną" od tych ciągłych podrażnień.
Kotek został w schronisku oceniony na ok. 7 lat, więc zajrzałam mu w ząbki żeby to ocenić - wszystkie zabierane dotąd koty były ocenione na zupełnie inny wiek niż w rzeczywistości - a tam okropny kamień i zapalenie dziąseł.
Do tego Rubin jest wychudzony i ma bardzo brudne uszy (nie czyściłam, bo jutro ocenimy czy to świerzb).
Poza tym na razie się trochę boi ale zjadł, namruczał się na moich kolanach, pougniatał kocyk i teraz się myje.
Jutro jedziemy do lecznicy na kompleksowe badania krwi. Musimy sprawdzić zwłaszcza nerki. Będziemy się też umawiać do okulisty.
Na zdjęciach to oko nie wygląda źle, w rzeczywistości jest gorzej.