Parafrazując pewną znaną pieśń wiele jest dobrych kabli w domu moim.
Ale jeden jest szczególny. Ma inną końcówkę niż wszystkie. Tak, to mój kabel od aparatu. Jedyny. Niezastępowalny.
Czemu u licha zawsze ON musi się schować???
Ale zawzięłam się po raz kolejny, odnalazłam. Zgrałam. I wrzucam trzy opowieści.
Pierwsza banalna. W rolach głównych okno, szeroki drewniany parapet, a pod nim rozgrzany kaloryfer. Efekt? Notoryczne przepełnienie posłanek


Opowieść druga ma charakter romansu, z wątkiem przemijania życia i wieczności miłości. Dawno, dawno temu, a ściślej jesienią 2012 roku zastanawiałam się co powinnam zrobić z Rudym i Powsinką, bo ewidentnie bardzo się lubią. Rozdzielać czy nie, szukać im domu tylko razem czy jednak również pojedynczych. O, tu można poczytać:
viewtopic.php?p=9417061#p9417061 Apsa przekonała mnie wówczas celnym argumentem, że biorąc pod uwagę wiek i nowotwory Powsinki ich związek pewnie nie potrwa długo.
Rudy poszedł do adopcji, wrócił.
Potem wzięła go moja Babcia, z którą mieszkał do końca Jej dni. Wrócił. Już jako nasz rezydent, bo obiecałam Babci, że kot już więcej nie będzie się błąkać.
W międzyczasie umarła Apaszka, kotka mojego męża. I po dość długich namysłach - Piotr zdecydował że w jej miejsce adoptuje Powsinkę.
Tak więc dwa tymczasy zupełnie niezależnie stały się naszymi rezydentami. A jak się ma ich miłość? O tak:

Opowieść trzecia to opowieść o prawdopodobieństwie. I o jego zmianach. Z zakończeniem nie będącym końcem.
Pierwsze RTG Burej wykazało zmiany zapalne i naciekowe, o charakterze prawie na pewno nowotworowym (przerzuty od guzów sutka). Ostatnie zostało ocenione jako "w zasadzie to może to nie są przerzuty, ale tak do końca to nie wiadomo". Jak nie wiadomo czy przerzuty, to może nie. Czyli jest nadzieja, sprawa nie jest na pewno przegrana. Skoro nie jest na pewno przegrana to może wygramy. Skoro może wygramy - to gramy.
Bura poszła dziś pod nóż. Nie mówiłam nikomu jak bałam się tej narkozy. To kotka która chrapie głośniej od mojego męża, a jej oddech słychać przez podwójne drzwi. Ale alternatywą było tylko czekanie aż guzy się rozpadną. Wiem, że operacja była rozległa. Wiem, że mogą być teraz kłopoty z gojeniem. Wiem, że mogą pojawić się wznowy. Ale odpadło przynajmniej ryzyko, że kotka umrze podczas narkozy

Na razie Bura ma się całkiem nieźle i próbuje wymusić na mnie podanie miski. O nie, moja panno. Tłuszczu masz tyle, że przez jedną noc nic Ci się nie stanie z głodu.
