Witam was serdecznie.
Zajęta leczeniem Paka, dawno nie uzupełniałam wątku naszej Łachu
- bo taki pseudonim operacyjny do niej przylgnął
Jest teraz oczkiem w głowie mojego TŻ (ostatnie dwa tygodnie września, musieliśmy się podzielić obowiązkami i ja zostałam sobie w sypialni z kocurem, a TŻ i Łachu poszli razem na kanapę do dużego pokoju ;P - teraz już wszystko wróciło do normy i sypialnia znów stoi otworem ale Mała kładzie się z nami tylko na chwilę, a potem idzie sobie spać do budki, albo układa się też w kartonach - które są porozrzucane u nas w salonie po podłodze i służą kocim zabawom - wraca rano przywitać się i poprzytulać o poranku, także chyba nie lubi z nami spać - może nie odpowiadają jej warunki, panująca w łóżku ciasnota, albo nasze smrody - nie wiem...
W Niedzielę rano znaleźliśmy ciekawą niespodziankę - w którą weszłam ;/ była to garść zwymiotowanych robali ;/// - czyli tych białych długich glist
No przypuszczałam że Kicia robale ma, ale że aż tyle że będą z niej górą wychodzić to nie!
Mała jeszcze 22.09 miała robiony zastrzyk z antybiotyku (bo i ja i vetka podejrzewałyśmy u niej koci katar złapany od kotów moich rodziców), więc znów przesunęło się podanie odrobaczenia... Po zobaczeniu tych robali (i zorientowaniu się co to w ogóle jest) natychmiast Kici podałam pastę na odrobaczenie (miałam ją już od wcześniej w strzykawce gotową do użycia). Ponieważ robali było sporo to czeka ją jeszcze jedna dawka w przyszłym tygodniu, wtedy chyba przydałoby się też odrobaczyć raz jeszcze Paka, ale nie wiem czy on będzie już mógł tak po chorobie od razu się odrobaczać, wszystko to będę konsultować z vetką, ale za ew. wskazówki od was też będę wdzięczna
Do kompletu z robalami doszły jeszcze chore uszy - nie wiem od kogo się zaczęło ale najpierw zauważyłam je u Paka. Zaczął machać głową, a w uszach miał taką brązowa maź. Pako więc od Piątku dostawał już krople - u Kici wtedy nic się nie działo, dopiero w Niedzielę zauważyłam że i ona ma ten sam syf, więc ona też ma teraz zakraplane uszy. Pakowi wyraźnie już pomogło, ale u małej wczoraj było tego brązowego świństwa jeszcze sporo - mam nadzieję że przejdzie i że nie skończy się jakimiś wymazami i znów mocniejszymi antybiotykami, bo to już i tak sporo leków jak na taką małą kicię, a jeszcze czeka nas przecież szczepienie i sterylka - mam nadzieję że się wyrobimy zanim zacznie się rujka ;/ - to jest moja pierwsza kotka, więc zupełnie się nie orientuję kiedy może ta rujka nas zaskoczyć (do tej pory miałam szczęście do znajdowania tylko i wyłącznie kocurów, nie wiem jak to się działo, taka karma ;P).
A własnie a' propos sterylki, to udało mi się ugadać z dziewczynami z fundacji, która u nas działa w okolicy i zgodziły się zrobić jej operację w promocyjnej cenie - takiej jaką mają uzgodnioną dla tzw "kotów miejskich". Zawsze to jakiś grosz więcej w portfelu zostanie, za co jestem wdzięczna
(o tym że tak można uczynić dowiedziałam się z forum także warto czytać).
Zostało nam jeszcze porządne sprzątanie mieszkania, umówiliśmy się z TŻ na Niedzielę, bo on ma akurat wolne. Trzeba zdezynfekować kuwetę, szafki w kuchni i tak się zastanawiam czy my też nie powinniśmy się odrobaczyć jakoś - czy to może już zbyteczność? U nas w domu koty nie mają jakiś zakazów - oczywiście nie tam że jedzą naszych talerzy czy garnków - maja swoje naczynia (które są myte razem z naszymi), ale Kicia przecież miesiąc chodziła sobie beztrosko po blatach w kuchni zaglądała na pewno do garnków, była całowana i noszona - myślicie że mogliśmy się zarobaczyć ;P