Bardzo, bardzo dziękuję za pomoc! Ja ganiałam dziś z drugiej strony. Spędziłam cały dzień na przekonywaniu mieszkańców domków, w okolicy których ponoć Lusitka była przegoniona miesiąc temu na przekonywaniu, że mój kot to w sumie tak kochany jak pies. Skoro lubią, inaczej to nazwę - tolerują psy, to na pewno polubiliby Lucy. Skoro polubiliby Lusitkę, to nie będą jej przeganiać jak wróci. Może zadzwonią od razu, a nie jak coś kociaka potrąci... Przy okazji roznosiłam ulotki. Wątpię, że Lusitka przeszłaby przez ogromne pole i została na Markach. Jeśli przeszła to małe szanse, że wróciłaby tą drogą - masa lisów! Ale z Marek na Paluch nie pojedzie, a ludzie naprawdę nie cierpią kotów, więc małe szanse, że ktoś by ją przygarnął. Na domiar złego minęło już 2,5 miesiąca. W tym momencie nic nie jest niemożliwe dla kota.
Wiem, że za netto, tam w tych krzakach jest przynajmniej jeden kot, który się nie pokazuje. Miałby świetną bazę wypadową na Skarbka. Co podrzucam karmę to znika. Jak nie podrzucam to niedaleko krzaków śmietniki są rozkopane. Coś z nich wyjada, ale się nie pokaże.
Może ktoś kojarzy stwora? Ach. Zmieniłam tytuł wątku. Mieszkam już prawie trzy miesiące i wiem, że Białołęka jest lepszym określeniem.