xola pisze:z calych sil trzymam kciuki za Krówka! Pisz od czasu do czasu co u Was...
Dzięki. Przepraszam, że nic nie pisałam, ale dosłownie nie wyrabiam na zakrętach :/ Staram się trzymać fason przy kocie, ale... ale ale.
W zeszłym tygodniu muszę powiedzieć, że Krówek miał się bardzo dobrze, choć to zapewne zasługa transfuzji i sterydu. W piątek miał podaną pierwszą dawkę Aranespu. Zostaliśmy jakiś czas w lecznicy na obserwację, czy nic mu nie będzie po i ruszyliśmy (był już biedak wykończony. W drodze napędził mi stracha bo zaczął się wyrywać, miauczeć i oczywiście już widziałam w tym skutki uboczne, choć tak naprawdę on w drodze powrotnej często jest dość niespokojny, bo chce siku. Po wysikaniu na podkład się uspokaja.
Tym razem nie sikał, uchyliłam transporter, przytuliłam go, uspokoiłam i jakoś przeszło, choć do tej pory nie wiem co to było, czy od leku, czy coś innego.
W piątek razem z Aranespem też dostał steryd (ale antybiotyku nie dostawał już cały tydzień, lekarz zdecydował się odstawić) i Catosal podskórnie.
Cały zeszły tydzień Krówcio miał wilczy apetyt, aż było miło patrzeć... Wcinał chętnie gotowaną na parze wołowinkę i wołowe puszki animondy, chrupnął też czasem royala dla wychodzących, jadł grzecznie scanomune i żelazo (wysypywałam z kapsułki i mieszałam z łyżką śmietanki). Teraz apetyt mu minął - jeszcze rano (w pn) coś tam liznął, gryznął, ale symbolicznie, wieczorem podawałam już 10 gram Royala Convalescence (+30 ml wody) bo w ogóle odwracał głowę od talerzyka, gdy mu podsuwałam, pić też nie chciał
Nie wiem czy to brak wpływu sterydu czy coś gorszego?.. Wczoraj u weta nie byliśmy - chciał zacząć odstawiać steryd, więc jechalibyśmy tylko na obejrzenie i zastrzyk z Catosalu - ten wzięłam na zapas i dałam sama (stres przeogromny, ech, nie lubię tego...) żeby Krówka długą drogą i wizytą nie stresować - on się już wyraźnie bał, gdy przyjeżdżał mój brat (zawsze nas wiezie), chował się do pudła.
Widzę też od wczoraj zmianę w zachowaniu - Króweńtasek przez dzień jeszcze tak, ale wieczorem już nie leżał na pudle przy balkonie, tylko pobiegł do kartonu w przedpokoju (wiem jak to brzmi... wszędzie mam kartony, no ale to prawda...) i tam leży do tej pory. Raz go wyciągnęłam i wzięłam na ręce, posiedział trochę w chuście i przysnął, ale potem uciekł na powrót. Godzinę temu chciałam go choć do łózka wziąć, gdzie zawsze lubił, ale też nie chciał. Leży tam i też nie taki luźny jak zawsze, tylko dość "przycupnięty"/ Widać, że coś jest inaczej. Od jedzenia głowę odwraca
Nie wiem za bardzo co robić - jechać dziś na ten steryd? A może nie ładować od razu sterydu tylko spróbować czegoś na pobudzenie apetytu? Tylko czego? Polecicie coś, co mu nie zaszkodzi? Sytuację komplikuje fakt, że nasz lekarz jest dopiero jutro popołudniu, a cała reszta w klinice mocno go krytykuje i raczej skłonna jest uśpić niż kontynuować leczenie :/
Martwię się
W ogóle wpadam w jakieś totalne huśtawki - raz dużo nadziei, a raz jakoś tak jak teraz, totalny niepokój aż do takiego wewnętrznego rozedrgania...
EDIT: Aha, była mowa w zeszłym tygodniu o
Zylexis w zastrzykach, wet bardzo chwalił, mówił o seriach: "dziś, za dwa dni i za tydzień". Ktoś pytał o cenę - ja usłyszałam, że ok. 80 zl za zastrzyk. Miał sprowadzić i był plan podania pierwszego w najbliższy piątek, kiedy mieliśmy się pojawić na morfologii żeby sprawdzić czy aranesp cokolwiek dał (choć osobiście nie wiem, czy tydzień po podaniu to nie za wcześnie na ocenę?) - nie wczesniej, bo chcieliśmy oszczędzić Krówkowi wizyty w pn i śr, skoro mogłam sam Catosal podać sama...