Dołączam się do wątku, jeśli można...
Wczoraj czesałam kota, bo ostatnio jakoś strasznie się kołtuni i znalazłam pchle odchody... No i powód drastycznego pogorszenia stanu futra Redzika mimo kąpieli stał się jasny :/ Pchły...
Nie wiem skąd to paskudztwo i dlaczego uparło się tylko na niego (Kokardeczka i Murika czyste), ale potrzebuję porad.
Czym najlepiej walczyć z pchłami? Nie mam doświadczenia, kiedyś babcine koty miały pchły i pamiętam, że je czymś nacierała wtedy, ale to było z 20 lat temu, od lat był u nas spokój z tymi pasożytami.
No i pierwszy raz spotykam się z pchłami na Maine Coonie
Przecież Redzik ma tyle futra
I jeszzce wybitnie nie lubi czesania... A w kąpieli mało zawału nie dostał...
Co kupić? Myślałam o kroplach na kark + obroże...
Co z mieszkaniem - nie chcę nas potruć (ani mnie i męża, ani zwierzaków) - mamy dwa niewielkie dywany, mogę je wynieść na podwórko, wytrzepać, spryskać czym trzeba, ale co z domem, ubraniami, kanapą, łóżkiem? Jaja mogą być przecież wszędzie...
A może skoro na Redziku zauważyłam póki co niewiele odchodów i kilka pcheł to jest szansa, ze nie opanowały jeszcze mieszkania i nie muszę panikować?
Czy u kogoś zdały egzamin naturalne sposoby - cytryna, lawenda, ocet itp?
Czy są jakieś w 100% BEZPIECZNE dla kotów środki?