Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
luelka pisze:Ale zwariowane te ostatnie tygodnie - podwórko na Wawrzyńca okazało się bogate w koty i... przygody. Niekoniecznie miłe. Pisałam o tym na bieżąco w wątku OZ. Między innymi został mi wręczony koci noworodek - urodzony przez kotkę, która nie chciała się nam złapać. To jedna z najmłodszych koteczek, nie miałyśmy pojęcia, że w ciąży... Karmicielka znalazła go w piwnicy, piszczącego i wzywającego pomocy. Nikt nie wiedział, czy kotkę ktoś przepędził z piwnicy, czy po prostu porzuciła malca, ale wyglądało na to, że to jedyne jej kocie.
W normalnej sytuacji, gdybym ja go znalazła, to pewnie nie wahałabym się aż tak, żeby go zawieźć na uśpienie...Choć - bądźmy szczerzy - to zawsze jest chwila porażki dla każdego, kto zajmuje się zwierzakami, ale alternatywy zwyczajnie brak....
Ale dostałam go już po tym, jak przez całą noc był dogrzewany i dokarmiany, zawiniętego w ręczniczek, z butelką. I nie miałam już serca nie spróbować
Szukaliśmy mamki - dzielną i bardzo uprzejmą koteczkę Milo, która kończyła właśnie karmić swoje maluchy, udostępniła nam Fundacja Stawiamy na Łapy. Próba przystawienia malca do kotki - u kotki - zawiodła, ale u mnie w mieszkaniu dość szybko się udało. Ale to wcale nie był koniec zmartwień. Nie mam żadnego praktycznego doświadczenia z takimi malcami, miałam gorącą linię z Ryśką - i były pierwsze sukcesy, malec ssał, był żywszy, przytulał się, zaczął mruczeć... Kotka Milo go zaakceptowała. Niestety później przyszło pogorszenie, najpierw gorszy apetyt, później coraz większa apatia... 10 lipca malcowi zaczęła spadać temperatura i aktywność. RTG wykluczyło zachłystowe zalanie płuc. Tuż po północy, gdy mimo dogrzewania maluszkowi spadała temperatura i doszły drgawki - po konsultacji z weterynarzem zdecydowaliśmy się na uśpienie maluszka.
Maluch na tę chwilę życia dostał imię - Farcik. Od początku wiedziałam, że jeśli kotka się nim nie zajęła - to szansa na powodzenie nieduża. Ale uwierzcie - i tak nie zmniejsza to poczucia niesprawiedliwości. Koty nie powinny się rodzić w takich miejscach, na takich podwórkach.
Naprawdę możemy robić tylko jedno: sterylizować. Inaczej wszystko traci sens.
[...] 4 lata temu ktoś podrzucił do nas małą kocice, która była głodna i wystraszona. Dawaliśmy jej jedzenie, jednak nie pozwalała się do siebie zbliżyć. Dopiero po kilku tygodniach, gdy zaczęło się robić zimniej, zaczęła przychodzić bliżej domu. I tak kotka znalazła u nas swój dom. Na chwilę obecną mamy 9 kotów, w tym dwie dorosłe kocice i 4 maluchy. Do tej pory jakoś udawało nam się rozdać małe kotki, jednak w tym roku zainteresowanie jest niewielkie, ponieważ urodziły się 3 kotki i jeden kocurek, a druga dorosła kocice prawdopodobnie jest w ciąży. Każdego roku musimy zostawić u siebie jakiegoś kota, którego nikt nie chce przygarnąć, jednak rodzice są już stanowczo przeciewni temu. Wszyscy kochamy nasze kotki i nie mamy serca zabijać maluchów zaraz po urodzeniu, dlatego zawsze staramy się je komuś oddać, jednak nie zawsze się to udaje. Choć mamy duże podwórze i miejsce gdzie kotki moga mieszkać, to jednak taka ilość jest dość sporym obciążeniem, ponieważ trzeba kupować dla nich karmę i o nich dbać, dlatego chcielibyśmy je wysterylizować.
luelka pisze:Zabieg potwierdzony - koteczka z Rakszawy k. Łańcuta na Podkarpaciu właśnie jedzie do weterynarza .
luelka pisze:Jeśli od czegoś zaczynać, to na pewno warto od WDZIĘCZNOŚCI .
Dziękujemy przeogromnie tym, którzy wsparli koty w ramach Operacji Zabieg w lipcu:
Katarzyna Cz. Magdalena H. Batka Wojciech Z. AXA76 Andrzej L. Iwona W. foczka.skoczka Monika M. elza8989 Monika J. Ziółko
DZIĘKUJEMY!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 214 gości