no to byliśmy u weta. grubcio chyba się trochę zestresował podróżą, bo zsikał się po drodze. na szczęście jak zwykle miałam zapasowy kocyk. śmierdziuch i tak był z niego straszny, chociaż go w łazience powycierałam mokrymi ręcznikami papierowymi, bo cały brzuch miał osikany
poza tym małym incydentem, gruby jak zwykle spisał się doskonale! to najlepszy koci pacjent jakiego w swojej karierze miała nasza pani doktor. generalnie tak spokojne koty się nie zdarzają w gabinecie
byliśmy tam dobre 45 minut, podczas których gruby był 4 razy kłuty( 2 do pobrania krwi i 2 zastrzyki na koniec), miał wyrywane włosy, skórę skrobaną aż do krwi, do tego golenie łapki maszynką elektryczną, no same tortury! wszystko znosił ze stoickim spokojem, z główką wtuloną w moje dłonie, z zamkniętymi oczami i nawet nie drgnął.
z badań krwi robimy morfologię i biochemię, do tego nerki i tarczycę. cukier wyszedł w normie. pod mikroskopem włos wygląda ładnie, zeskrobiny pójdą do sprawdzenia pod kątem grzybicy. na wszelki wypadek mam go clotrimazolum smarować, bo wyniki zeskrobin będą chyb najwcześniej za 10-14 dni.
dostał sterydowy lek przeciw świądowy, który ponoć do 5 dni działa i coś jeszcze. temperatura w normie, waga 4,6kg więc też ok w porównaniu do ostatniej wizyty.
no i tyle. mam czekać na telefon odnośnie krwi. w piątek lub w sobotę będą pierwsze wyniki.