» Wto gru 17, 2013 16:04
UWAGA na DOM w WARSZAWIE
Pani Gabriela M. mieszkająca na warszawskiej Woli adoptowała w lipcu 2013 roku dwa koty – białe Obłoczki, sierotki po śmierci ich pierwszej Opiekunki, Basi, forumowej Horacy7.
Kociaki kochane przez Basię, rozpieszczane, bardzo ze sobą zżyte. Wychowane w domu, niewychodzące na dwór, jeden z nich całkowicie głuchy.
Koty były w domu pani Gabrieli, dorosłej osoby, mieszkającej w mieszkaniu należącym do jej rodziny. Adopcja odbyła się za zgodą rodziny, w czasie wizyty przedadopcyjnej poznałam również ojca pani Gabrieli, który wyraził zgodę, a następnie finansował przygotowanie domu (zabezpieczenie okien i balkonu) oraz opiekę nad kotami.
W październiku ojciec pani Gabrieli poinformował Jerzykowkę (naszą forumowiczkę z Poznania, współpracującą z fundacją Agapeanimali), która była Domem Tymczasowym i przekazywała koty do adopcji, że koty powinny zostać oddane, bo jeden z domowników ma alergię.
Byłam gotowa jechać po odbiór kotów, jeśli nie mogą pozostać w tym domu.
Jednak pani Gabriela bardzo mocno przekonywała Jerzykówkę, że koty są jej własnością, ona jest opiekunką, kocha koty nad życie i zapewniała, że tylko ona decyduje o ich losie. Nie ulega wątpliwości, że koty były zadbane, kochane, szczęśliwe.
12 grudnia pani Gabriela poinformowała Jerzykówkę, że poprzedniego dnia, pod jej nieobecność w domu, ojciec przyszedł z wizytą, kazał zapakować jej młodszemu braciszkowi koty do pojemnika na brudną bieliznę, zapakował tam trochę karmy, resztę rzeczy potrzebnych dla kotów pozostawiając w domu.
Wyszedł, zabierając ze sobą koty w tym pojemniku. Po czym poinformował panią Gabrielę, że nigdy nie dowie się, gdzie są koty. Koty miały być przekazane do znajomego, który zabrał je do swojej rodziny na Mazurach, do gospodarstwa agroturystycznego, do dobrych warunków.
Jerzykówka natychmiast wypowiedziała umowę adopcyjną i domagała się zwrotu kotów. Ja byłam osobą upoważnioną do odbioru kotów i zajmowania się ich sprawą w Warszawie.
Zarówno mnie, jak i Jerzykówce, ojciec pani Gabrieli mówił, że koty przekazał jednemu ze swoich pacjentów, którego nazwiska nie pamięta (tu zaczynają się szczegóły, w których wersje pana się różnią w zależności od rozmówcy), przekazał mu koty pod przychodnią, więc nie wie gdzie ten pacjent mieszka. Czyli przekazał koty obcemu człowiekowi na ulicy i nie ma możliwości wskazania miejsca pobytu kotów.
Jednak koty przebywały już w schronisku na Paluchu. Zostały zabrane spod śmietnika na ulicy na Woli przez Straż Miejską wezwaną na interwencję. Straż Miejska przywiozła je do schroniska w pojemniku na brudną bieliznę, w bardzo krótkim czasie po zabraniu ich z domu (zapewne w tym samym pojemniku) przez ojca pani Gabrieli.
W piątek 13 grudnia udało mi się odebrać koty ze schroniska. Bardzo dziękuję pani dyrektor oraz pracownikom i wolontariuszom schroniska za pomoc w tej sprawie.
Oczywiście dziękujemy serdecznie Wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc. Wsparcie w kwestiach formalno-prawnych było nam niezbędne, więc dziękujemy wyjątkowo serdecznie.
Fundacja Agapeanimali będzie formalnie procedować, gdyż kradzież i porzucenie zwierząt to przestępstwa wg Kodeksu Karnego.