Pytanie do osób, które wielokrotnie wyadoptowały koty

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 17, 2004 13:16 Pytanie do osób, które wielokrotnie wyadoptowały koty

Od dawna juz chodzi mi ta sprawa po głowie.
Kiedy znalazłam Konika, chciałam go wyadoptowac, rozwiesilam nawet ogłoszenia. Kazdego dnia jednak umierałam na myśl, ze ktos może rzeczywiście po niego przyjść. Niw wyobrażałam sobie, żeby dac go w jakiś niepwene obce ręce. Dlatego mam pytania do Was, adopterek z prawdziwego zdarzenia, które wyadoptowałyście juz wiele kotów:

1. Jak dajecie sobie psychicznie radę z adopcją kotów. Czy nie jest tak, że do każdego kota od razu sie przywiązujecie, czy nie cierpicie przy oddawaniu tak, jabyscie oddawały własnego kota?

2. Jak oceniacie obcych ludzi po kątem przydatności do adopcji tych kotów. Może warto byłoby tutaj na forum stworzyć jakąś listę pytań do potencjalnych przyszłych opiekunów?

3. Jak ocenić, czy sa szczerzy?

4. Wreszcie jak odmówić, jeśli dana osoba sie nie spodoba i za nic kota bymjej nie oddała?


Bo ja juz mam 7 kotów,i wiem, że w swoim zyciu jeszcze znajdę jakieś koty, a nie mogę wszystkich usynowić i ucórkowić. Jak się tego nauczyć??
Ostatnio edytowano Czw cze 17, 2004 13:18 przez kordonia, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Czw cze 17, 2004 13:17

Bardzo dobre pytania, chętnie poczytam odpowiedzi :)
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw cze 17, 2004 13:33

Lata wprawy :D
jak wezmę kota do domu to go juz nie oddaję (próbowałam dać ogłoszenie na Fredzia a i tak go nie oddałam)
mamy "szpitalik" w piwnicy skąd oddaję koty bez problemu
ogłoszenie w internecie i w gazecie
przez telefon wypytujemy o różne rzeczy zanim powiemy coś o kocie , podobno tego nie lubią ale co mi tam
pytam: ile osób jest w domu, stosunek domowników, czy są małe dzieci, pies, które piętro, czy zabezpieczone okna, czy mieli kiedyś zwierzę, jakie, ile lat żyło , jak go karmili, co zrobią jak bedą chcieli wyjechać, czy będzie wychodzące itp..
no i słucham, to bardzo ważne bo ludzie to przeważnie gaduły i wiele rzeczy mówią od razu
dużo rzeczy ich dyskwalifikuje w moich oczach:
pies (nie zawsze), wypuszczanie kota, brak zabezpieczeń okien i niechęć do ich założenia, beztroska i mówienie jakoś to będzie
jak mam odmówić to albo mówię wprost nie albo podaję powód (tego lepiej nie robić bo taki ktoś dzwoni dalej i to starannie przemilcza np. nam jedna Pani nie powiedziała że ma małe dziecko), albo chcę za kota pieniądze i podaję cenę zaporową, wtedy sami rezygnują (miałam też zarzut na forum z tego powodu)
jeśli ktoś ma dobre chęci i chce współpracować to mu tłumaczymy co jest ważne dla kota , z reguły są wdzięczni
no i zastrzegamy sobie możliwość odwiedzin kota w nowym domu, często wystarczy raz ale zdarza się że przechodzi w przyjażń
po adopcji jak wiem że kot trafił do dobrego domu (prawda Kasiu84?) śpi mi się dobrze
tylko że to się nie kończy
Dodam jeszcze że wyadoptowałyśmy (we dwie) około 50 kotów. Wróciły tylko 2 (1 był chory niestety a drugi znalazł lepszy dom - to Kicek - Gacek u pococito)
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Czw cze 17, 2004 17:02

Witam!
Postępuję podobnie jak Maryla, ja też, a właściwie żona wypytuje przez telefon. Czasem ktoś chce kota >na handel< i ma już przygotowane odpowiedzi. Pytamy o poprzednie zwierzęta, choroby, weterynarza u którego były leczone, długość życia i powód śmierci, jeśli była. Nie prostujemy niezadowalających odpowiedzi, bo to uczy. Informujemy o konieczności wylegitymowania i podpisania umowy adopcyjnej, to czasem zniechęca handlarzy. Prosimy o numer telefonu i obiecujemy odezwać się, w ten sposób sprawdzamy wiarygodność adresu. Czasem prosimy o pomoc biuro numerów. Dzwonimy i dalej rozmawiamy, albo mówimy, że nieaktualne. Odwozimy kota na miejsce, w razie jakichkolwiek wątpliwości NIE ZOSTAWIAMY. Jeśli zostawiamy, prosimy o wiadomość po kilku dniach. Obiecujemy pomoc w chorobach lub innych problemach, w ten sposób utrzymujemy kontakty.
Tak samo jak Maryla uważam, że kot w zasadzie nie powinien być za darmo. Jeśli kogoś nie stać na transporter i zwrot za ulgową sterylizację, to czy będzie go stać na żywienie i leczenie w razie czego? Darmowego kota łatwo wystawić za drzwi w razie kłopotów lub przehandlować na bazarze. Powie mi potem ktoś, że uciekł przez niedomknięte drzwi i co mu zrobię? A jeśli ktoś >zapłaci< kilkadziesiąt złotych? I wyrzucić szkoda (przyjmujemy zwroty bez względu na termin i powód), i sprzedać się mniej opłaca.
Oddajemy czasem po kilkadziesiat kotów rocznie, czasem mniej. Odbierałem już kilka kotów po oddaniu ze względu na niewłaściwe warunki. Z każdym kotem trudno jest się rozstać.

Przykład.
Kiedyś przyjechali do nas po kota ojciec i prawie dorosły syn. Z poprzednich rozmów odnieśliśmy wrażenie, że wszystko jest w porządku. Spisaliśmy umowę, zabraliśmy kota i tych ludzi do samochodu, jedziemy na miejsce i dalej rozmawiamy. Nie ujechaliśmy dwustu metrów, gdy któremuś z panów wymknęło się, że ich poprzedni kot mieszkał wyłącznie w łazience. Powiedział po prostu, że ich kot budził ich w nocy, waląc i gryząc zamknięte drzwi łazienki. Przebywał tam w nocy i wtedy, gdy nikogo nie było w domu, czyli większą część swojego życia. Podjechałem do najbliższego przystanku, przeprosiłem, podarłem umowę i wysadziłem obu panów, a kot wrócił do nas. Potem znaleźliśmy mu dobry dom.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 17, 2004 17:12

Jul-kot , podoba mi się Twój przykład.
Tez uważam że ludziom trzeba dać się wygadać a powiedzą Ci dużo.
Nasz Kicek-Gacek był karmiony herbatą z cytryną i siedział smutny. No i mąż dziewczyny która go wzięła nie była zadowolony.
Natychmiast kazałyśmy go odwieźć. A tej dziewczynie powiedziałam że kiedyś będzie żałować ze wtedy nie męża wyrzuciła :twisted:
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Czw cze 17, 2004 17:35

To jeszcze jeden ...
Oddaliśmy kiedyś pięknego, dużego, łagodnego, ale silnego i niezależnego kocura do dziadków o dosyć znanym nazwisku dla kilkunastoletniej wnuczki. Dom, jakiego można życzyć każdemu kotu.
Po miesiącu telefon: kot rzuca się na ludzi i gryzie. Przyjechałem, pomimo warkotu zapakowałem w transporter, przywiozłem do domu. Kot na dzieńdobry ugryzł moją żonę głęboko w ramię, mnie się bał, ale gdy odwróciłem głowę, skoczył mi z pazurami na nogę. Na wszystkie moje koty warczał jak tygrys. Przez prawie dwa miesiące trzymałem go oddzielnie w moim pokoju, gdzie znerwicowany zwierzak wracał do równowagi. Co mu zrobili? Ano miał być zabawką, z tego co wiem podobno próbowali czyścić mu zęby ... nie wiem, co jeszcze.
Kot uspokoił się, dalej bardzo lubił głaskanie i kolana. Oddaliśmy go komuś innemu.
Pozdrawiam, Juliusz.

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw cze 17, 2004 17:55

Na szczescie nie spotykam na swojej drodze takich kocich biedakow, ale kiedys przyplatal sie maly czarny kocurek. To juz dawno bylo, jeszcze Kicia zyla, a ona innych kotow nie tolerowala. Kota z ciezkim sercem musialam oddac, plakalam jak bobr.... 2 miesiace pozniej znalazlam go na ulicy, rozjechanego przez samochod :( Do tej pory mam go ptrzed oczami, chyba nigdy sobie tego nie daruje, ze dokladniej nie sprawdilam tamtych ludzi :(

Ellen

 
Posty: 673
Od: Wto gru 30, 2003 20:18
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Czw cze 17, 2004 20:04

Ja pytam, duzo pytam i na wstepie zaznaczam o warunkach typu np. siatki w oknach. Reszta podobnie jak u Maryli i jul-kota. Moze nie wyadoptowuje kilkudziesieciu rocznie, ale doswiadczenie mam spore. Niestety nie wszystko mozna przewidziec, ale przy spotkaniu wiele mozna sie dowiedziec. Czasem niechcacy wlasnie ludzie cos powiedza. czy zal mi sie rozstawac? Potwornie. Przy pierwszym plakala cala rodzina, przy drugim corka zabarykadowala sie z kotem w pokoju i nie moglam ja namowic na wyjscie, a tu ludzie co przyjechali patrza na to i czekaja :oops: . Potem juz poszlo z gorki. Teraz czasem tez mam ochote cos sobie zostawic ale po szostym kocie,(u mnie) zaczyna dzialac rozsadek. Kwestia przyzwyczajenia. Natomiast udana adopcja przynosi niesamowita satysfakcje. Zycze takiej kazdemu kto oddaje koty w dobre rece.
Obrazek

cathrine1

 
Posty: 753
Od: Śro maja 28, 2003 23:53
Lokalizacja: Wawa-Bródno

Post » Czw cze 17, 2004 21:59

Kordonio,dzięki,że poruszyłaś ten temat.Nie mam wielkiego doświadczenia w wyadoptowywaniu kotków,ale zawsze przeżywam ogromne rozterki.Najlepiej się czuję,gdy mam kontakt z osobami ,do których trafia kotek i mogę zobaczyć jak mu się wiedzie.Nie zawsze są takie możliwości.Kiedyś np.kotka okociła się pod szkołą.Po wielkich poszukiwaniach znalazł się człowiek,który przygarnął ją z maluszkami do gospodarstwa,wiele kilometrów od naszej miejscowości.Wtedy to było idealne rozwiązanie,bo pod szkołą nie miała szans,ale do dziś się zastanawiam,co sie tam z nią dzieje?I kilka podobnych przypadków kotków,których nie brałam do domu,bo wszystkie,które wzięłam tylko na chwilę...zostały... :D
Strasznie się boje,że te maluchy,które mam "na wydaniu"nie znajdą szybko domków i co wtedy ? :?
Ja już nawet nie mogłam dzisiaj wyrzucić na podwórko tej kotki co ją sterylizowałam we wtorek i została,mimo,że dzisiaj już doszła następna po sterylce i właściwie powinna zwolnić klatkę.Kotka okazała sie bowiem tak przytulańska,tak kochana,że nie miałam serca...No i co robić w takim przypadku :?: :?: :?: :!: :!: :!:
MamaObrazekObrazekObrazekObrazek
Prawdziwa egipska księżniczka z kairskiej ulicy....i książę o migdałowych oczach... rudy łobuz

Mayo

 
Posty: 1412
Od: Śro kwi 28, 2004 21:03
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pt cze 18, 2004 9:52

Właśnie Mayo, ja to samo miałam z Afryką, też była u mnie tylko po sterylce, po której miałam ją wypuścić, i też nie mogłam juz się z nią rozstać. To samo z Konikiem. Kiedys znalazłam jednego kociaka i udało mi się wtedy go oddać znajomej, ale tylko dlatego, że zabrała go następnego dnia, a ja prawie wcale z nim nie przebywałam, bo tego dnia miałam jeszcze dyżur nocny.

Natomiast kiedy sama brałam z ogłoszenia Szelmę i Pacanka (moje pierwsze koty), pani nie zapytała mnie o nic, wręcz szybko mi je dawała, żebym przypadkiem się nie rozmysliła. Pamiętam, że było mi z tym niedobrze. ja wtedy chciałam być maglowana w taki sposób, jak to opisujecie.
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob sie 21, 2004 16:21

Rumianek jest moim pierwszym kotem, którego wyadoptowuję przez ogłoszenie.
Umieram ze strachu, żeby podstepnie nie trafił się ktoś nieodpowiedni. Dziś ma przyjść jakaś Pani. Nie podobała mi sie po głosie, nic złego nie powiedziała, tylko wydaje mi sie, to nie to. Czy to może byc intuicja, czy po prostu ja jestem do wszystkich uprzedzona? Normalnie przez cały czas ręce mi się trzęsą, nie moge usiedzieć. W międzyczasie zadzwonil pan, i dostalam jeszcze jednego maila od jednej pani.
Moj Boże, jak ja mam tych ludzi selekcjonować? Najlepiej by bylo wszystkich zebrać i dac ankiety do wypełnienia.
Boję się, że nie będę umiala z nimi postępować. Chciałaym przepytać wszystkich, wybrać najlepszy dom.
Jak Wy sobie dajecie z tym radę?
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Sob sie 21, 2004 18:56

Ja w swoim krótkim życiu wyadoptowalam 2 kociaki. Niestety w jednym przypadku się pomyliłam. Otóż kicia trafiła do z pozoru miłej starszej pani u której mieszkała moja koleżanka z roku. Na początku wszystko idealnie ale kociak jak to kociak dużo psoci. Miesiąc po fakcie dowiedziałam sie że kicia wylądowałw w schronisku. Czemu? bo kobieta stwierdziła że nie jest w stanie się nią opiekować :cry: Oddając ją mówiłam, że przyjmę kicię zpowrotem jakbedzie stwarzać problemy, ta pani chyba nie miala odwagi :cry: drugiego kociaka oddałam z ogłoszenia niestety co się z nim dzieje niewiem mam nadzieję, że jest szczęśliwy. Wniiosek z tego wyniosłam taki: nie oddawać kotow lub oddać komuś komu naprawdę ufamy.Choć i to kotu nie gwarantuje szczęścia.

abi

 
Posty: 17
Od: Sob sie 21, 2004 13:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sie 21, 2004 21:55 Re: Pytanie do osób, które wielokrotnie wyadoptowały koty

kordonia pisze:1. Jak dajecie sobie psychicznie radę z adopcją kotów. Czy nie jest tak, że do każdego kota od razu sie przywiązujecie, czy nie cierpicie przy oddawaniu tak, jabyscie oddawały własnego kota?
Ja klnę, dziewczyny popłakują. To pomaga - każdemu co innego.
2. Jak oceniacie obcych ludzi po kątem przydatności do adopcji tych kotów. Może warto byłoby tutaj na forum stworzyć jakąś listę pytań do potencjalnych przyszłych opiekunów?
Pytania o los poprzednich zwierząt. Patrzysz jak biorą kota, jak do niego mówią, jak kot reaguje na tych ludzi. Jeśli czujesz, że niepokoją Cię ludzie - zostaw to do przemyslenia, pod byle pretekstem (szczepienie, umówiona wizyta kontrolna u weterynarza, pchełki, migrena, stres, kwarantanna po szczepieniu itp) i zobacz, czy ludzie są wytrwali.
3. Jak ocenić, czy sa szczerzy?
Jak to w życiu. Nastawiać ucho na wszelkie niejasności i szczegółowo każdą dopytać.
4. Wreszcie jak odmówić, jeśli dana osoba sie nie spodoba i za nic kota bymjej nie oddała?
Jeden z lepszych sposobów to: "ale jeszcze ten kotek jest chory... jak go doleczę, to będzie do wydania". Ewentualnie - telefon i opowieść o nagłej chorobie wśród kociaków. Zazwyczaj wystrcza :wink:
Czasami też po prostu: nie dam kota, bo warunki nie takie, albo - podać autentyczną przyczynę watpliwości, taką z serca. :arrow: ten wątek i jeszcze ten
Bo ja juz mam 7 kotów,i wiem, że w swoim zyciu jeszcze znajdę jakieś koty, a nie mogę wszystkich usynowić i ucórkowić. Jak się tego nauczyć??
Trzeba sobie wyperswadować, że jednak fajnie będzie miał, jak będzie jeden, jedyny, ukochany na wyłączność... i że wszystkich nie da się przygarnąć, a u innych też będzie miał dobrze. I że jest tyle jeszcze takich, co to czekają na uratowanie.

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sie 22, 2004 1:06

Mam niewielkie w usmie doswiadczenie w tym temacie, ale staram sie jak najwiecej nauczyc...

Czasem jest tak, ze domek wydaje sie najlepszy i w ogole, opiekunowie szczesliwi i przejeci, a potem pojawiaja sie zgrzyty - ktos nie tak czesto, jak bym chciala, daje znac co u kociaka, albo jest baaardzo ogolnikowy, albo nagle uzywa jakichs dziwnie zgrzytajacych okreslen... Mam tak przy Karmelku :oops: zobaczylam w poscie cos a la "zarcie" (nie pamietam dokladnego okreslenia) i mna rzucilo :roll: A kot byl w stosunku do nich super ufny i w ogole, i domek "zaprzyjazniony" posrednio.... Mam mieszane uczucia do dzisiaj :( nie wiem, czy nie bede probowac go odebrac.... gdyby to byl "moj" kot adopcyjny, pewnie bym to juz zrobila :oops: :roll:

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Nie sie 22, 2004 1:44

Dla mnie to też bardzo trudne:/. Chciałoby się mieć gwarancję, że kot będzie szczęśliwy prawda? Idealną sytuację mam z jedną bardzo miłą dziewczyną - mamy wspólnego weta, przy czym jest to jej bardzo dobry znajomy (może rodzina nawet?). Mam więc wieści o kocie od niego. A ona co parę tygodni pisze esemesy albo dzwoni do mnie i opowiada o kocie :D . Najtrudniej jest kiedy kot do adopcji nie jest w pełni sprawny, albo wymaga leczenia - zawsze wtedy mam (wiem, że nieuzasadnione :roll: ) wrażenie, że nikt się kotem nie zajmie lepiej ode mnie :oops: .
Bezpośrednia rozmowa w domu potencalnego opiekuna jest według mnie dobrym wyjściem. Mówię między innymi o ewentualnych szkodach w domu( :twisted: ), o wydatkach i w ogóle o minusach zakocenia :wink: .
Ale niestety nie wszystko da się przewidzieć. Niedawno babka wzięła za moim pośrednictwem dwa kotki - rodzeństwo. Byłam zadowolona, bo babce nie przeszkadzało, że jeden z nich jest zupełnie dziki, poza tym mówiła jak to dba o koty w bloku, że bierze dwa koty, żeby się nie nudziły itp. Pojechały do Warszawy. Po paru dniach okazało się, że tego dzikuska pozbyła się "bo tylko ganiał po komputerze, gryzł i drapał"!!!. No przepraszam, ale czy ja nie powiedziałam jej wyraźnie, że kot wymaga oswojeenia, czy nie widziałą jak się zachowywał kiedy go brała ode mnie, czy nie zachwycała się nim? Na szczęście znalazł inny dom.
Albo znajoma - znalazła dom ślicznemu kocurkowi, nowa właścicielka zapłaciła za wcześniejszą kastrację. Po pół roku - babka odniosła kota ponieważ zniszczył akwarium i zjadł rybkę oraz zbił lustro!!! Poza tym zażądała zwrotu pieniędzy (i dostała je). No - wymyślilibyście takie coś?
Albo - babka wzięła dwa kocięta od znajomej. Po miesiącu stwierdziłą, że chce oddać jedno, bo jest agresywne i wszyscy się go boją. Pojechałam tam pomóc znajomej. Co się okazało - babeczka tak naprawdę chciała tylko jednego kotka, więc jeden siedział w domu i był pieszczony, a drugi (który przybiegł do nas cały mrucczący i spragniony pieszczot) - trzymany był w skłądziku w ogrodzie, nie zajmowali się nim wcale.
Marycha, Egon, Sabina, Ziuta, Lucyna, Winfred, Marcel, Polinezja, Leon, Nelson, Gordon, Ryba, Mucha, Balbina
Jeżyk i Fredek szukają domku! http://img242.imageshack.us/i/63733094.jpg/

Marycha

 
Posty: 1913
Od: Nie sie 11, 2002 23:01
Lokalizacja: Włocławek

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], puszatek i 314 gości