Kotow bylo na poczatku 15. W roznym wieku - od 5 tygodni do roku, cztery mioty. Nigdy nie zetknely sie bezposrednio, nic wspolnie nie jadly, nie pily, nie mieszkaly razem. Jechaly w roznych transporterkach, nowym samochodem, transportery nie stykaly sie ze soba. Jedynym elementem laczacym te koty to rece osoby, ktora je do transportera dawala.
W Krakowie koty pojechaly miotami do roznych domow, nastepnei do swoich domow. Obecnie 10 juz nie zyje, 5 jest chorych.
Objawy: osowialosc, brak apetytu, spore pragnienie, biegunka krwawa, pozniej czysta krew z odbytu, oslabienie. Przed smiercia - duzy krwotok z odbytu i pyszczka, w niektorych przypadkach takze z nosa. Testy ujemne. Wyniki krwi wskazuja na podwyzszone leukocyty, podwyzszone parametry watrobowe. Temperatura w normie. Czas trwania choroby - kilka dni. Smierc zawsze poprzedzona duzym krwotokiem.
Sekcja wykazuje ogromna, bablowata watrobe, powiekszona trzustke, pienisty plyn w tchawicy, liczne wylewy wewnetrzne oraz pekniete serce. Z posiewow nic nie uroslo.
To jest niemozliwe a jednak sie dzieje. Moze ma ktos pomysl na logiczne wytlumaczenie tego co sie dzieje, moze uda uratowac sie pozostala piatke? Wszystko wskazuje na zatrucie - a to jest niemozliwe technicznie. Jeden z miotow byl przyniesiony wprost z worka ze smietnika do auta, trzy - wprost z trzech domow, gdzie mieszkaly min. kilka tygodni.