
Melcię wypatrzyłam na osiedlowym, międzyblokowym kotowisku, wśród gromadki moich wolno żyjących podopiecznych. Trudno było jej nie zauważyć, bo miała ok 5 cm różowy kikucik ogonka. Wyglądało to, jakby ogonek został wyrwany przez psa czy człowieka, tylko ludziemówili, że to już od dawna tak chodzi, a kikucik nie porastał skórką, ciągle wyglądał jak świeża rana. Kiedy po kilku próbach udało się Melcię złapać i zanieść do weta(oj.... jaka była dzika- przez grube rękawice wetki mnie pogryzła), okazało się, że to nie ogonek, co wiecej- Melcia urodziła się bez ogonka, na dodatek jako obojnaczek, a to różowe to.... wypadająca kiszka stolcowa. Bo Melcia urodziła się też bez zwieraczy odbytu

Pierwsze tygodnie były koszmarne: mimo kilkakrotnego zaszywania odbytu, potem przycinania wypadającej części nie było żadnej poprawy, po kilku dniach wypadała dalsza część, a Melcia, cierpiąca na uporczywe biegunki, wycierała sobie swój biedny odbycik o ściany, fotele, łóżko... Możecie sobie wyobrazić, jak pokój wygląda (mojej córki- jak wróci zza granicy, to mnie zabije, już zapraszam na pogrzeb

Wreszcie wetka postanowiła wykorzystać ostatnią szansę: otworzyła brzuszek i przyszyła kiszeczkę do mięśni brzuszka. I trzyma się

Melcia nigdy juz nie będzie w pełni zdrowa, trzeba bardzo uważać na jej dietę, no i nie zawsze udaje jej sie zostawić koopkę w kuwecie, chociaż bardzo się stara i kopie z wielkim zapamiętaniem. Ale póki są to zwarte bobki, to nie ma tragedii.
i oto, moi drodzy, otworzyłam ostatni numer KOTA i dowiedziałam się, ze Melcia Istnycud jest...... prawie Manxem

Wszystko byłoby dobrze, tylko Melcia bardzo się boi innych kotów, a ja się bardzo boję, zeby któryś nie drapnął ją w biedną doopkę. Co to za życie w zamkniętym pokoju??????
Czy ktoś zechce takiego ślicznego kotka bardzo specjalnej troski?







