kalair pisze:kotalitator- ja tak myśle, że dobry domek, który szczerze chce zapewnić kotkowi jak najlepsze warunki, nigdy nie poczuje sie jak ,przesłuchiwany'. a jeśli tak nie jest, to chyba to nie będzie dobry domek...ale to takie moje ogólne spostrzeżenie

. a z konkretnymi radami na pewno się odezwą doświadczeni. powodzenia!
Kazdy kij ma dwa konce. I jak juz kiedys gdzies tam pisalam - tak jak sa porebani chetni na koty/psy tak samo sa porebani wyadoptowujacy i slyszalam lub przezylam juz niejedna ciekawa taka historie z jedna z takich osob w roli glownej. Dlatego czasami nie dziwi mnie ze ktos momentalnie ma dosc jak na dzien dobry slyszy o umowie adopcyjnej, ja mowie to po 5 min rozmowy jesli ktos widze ze jest ok i gdy oboje czujemy sie juz w rozmowie swobodnie. Tlumacze glowne punkty i zawsze oferuje wyslanie wzoru na maila do wczesniejszego wgladu ze to nie takie straszne (czesto po tym wgladzie troche osob odpada i wiecej sie nie odzywa, ale trudno). Jesli juz po pierwszych paru pytaniach mi sie nie podoba to albo nie mowie wcale o umowie i koncze rozmowe albo wrecz zaslaniam sie umowa "Widzi Pan/Pani na nasze koty w fundacji podpisujemy zobowiazanie adopcyjne i to (np. sterylizacja) jest jednym z jego punktow, potem sprawdzamy czy zostal wypelniony, wiec nie moge oddac kota komus kto nie chce np. wykastrowac bo kotow jest za duzo bezdomnych." czy cos w tym stylu - grzecznie, logicznie, tonem nie znoszacym sprzeciwu.
kotalizator pisze:A co sądzicie o zwrocie (w ogłoszeniach) w stylu "szukamy opiekunów świadomych kosztów i obowiązków związanych z utrzymaniem zwierzęcia, mogących mu zapewnić odpowiednie pożywienie, szczepienia i odrobaczanie, a w razie konieczności leczenie" ?
Czy w ogłoszeniach wspominać o sterylizacji w przyszłości, że tego oczekuję?
Takie określenie jak najbardziej może być jeśli masz duzo miejsca w ogloszeniu (w gazetach jest malo miejsca dlatego pisze tylko o odpowiedzialnych rekach). Ja nie wspominam o sterylizacji ani slowa, to juz popularny warunek a wiele ludzi wciaz uwaza to za krzywde wiec jak to uslysza to moga od razu dzwonic z takim nastawieniem i klamac. Raczej pytam dyskretnie i w toku rozmowy, naturalnie, co zrobia zeby kotka nie miala malych lub zeby kocur nie pryskal i nie uciekal za kotkami - wtedy przy kocurze zawsze mowia ze kastracja, a przy kotce wychodzi "kastracja, podwiazanie, przeczekamy, tabletki, zastrzyki" itd.
Pomijajac pierwsza odpowiedz, to w przypadku pozostalych moge sobie usiasc i zaczynamy dluga dyskusje o wyzszosci Swiat Bozego Narodzenia nad Wielkanoca

A o kosztach tez mowie, ze to droga zabawa i czy wiedza i czy stac ich na to. Czasami nawet wprost pytam czy ma stala prace

ale to tylko jak mam watpliwosci.
psiokot pisze:Niedługo zacznę szukać domu dla mojego pierwszego w życiu tymczasa i niby wszystko wiem, ale...
Twoje rady Leno na pewno mi się przydadzą - nie chciałabym odstraszać zaczynając do długaśnej listy wymagań, ale jednocześnie muszę mieć pewność, że kot pójdzie w dobre ręce...
Po prostu podejdz do tego jak do przyjacielskiej rozmowy, z ktorej mozesz sie (byle z taktem) wycofac jesli Ci sie nie podoba. Nikt Cie do niczego nie zmusza, masz prawo pytać, tylko rób to z wyczuciem - wtedy możesz zapytac o wszystko. A jesli ktos obrusza sie juz o bardzo banalne pytania ("Ile osob mieszka w domu?" "W jakiej dzielnicy?" "Na jakim pietrze?") to to juz dla mnie jest chora ochrona swojej prywatnosci, kilka takich bledow zrobilam i dzis wiem ze nigdy wiecej nie oddam komus takiemu kota zeby nie wiem jak byl mily poza tym. Potem tylko problemy.
Spytaj tez prosto i przyjaznie czy mozesz odwiedzic ich w domu bo nie lubisz rozmawiac godzinami przez telefon, a tak poznacie sie osobiscie - i sluchaj co mowia. Mozna tez zaprosic do siebie, ale chyba lepszy obraz sytuacji ma sie jak sie kogos odwiedzi. Mi sie zdarzylo ze okazalo sie ze z ludzmi mieszka babcia koci eksterminator o czym super fajny pan (bez ironii to mowie) nie powiedzial, natknelam sie na nia przypadkiem gdy zadzwonilam na domowy a nie na komorke. Z przykroscia musialam facetowi odmowic, czulam jak przykro mu bylo, ale coz...
Ja nie zawsze odwiedzam, robie to tylko jesli mam czas.

Niestety, taka jest rzeczywistosc. Jednak jesli masz jednego kotka tylko do wydania to mozesz sobie na o wiele wiecej pozwolic czasowo niz my w fundacji.
Aha, jeszcze jedno, wazne. Jest jedno magiczne pytanie ktore zawsze mi bardzo duzo mowi (i przy ktorym ludzie czesto klamia). Czy mieli inne zwierzeta i co sie z nimi stalo. Zeby to nie brzmialo jak przepytywanie, mozna po prostu zapytac czy maja doswiadczenie z kotami/psami czy to pierwszy zwierzak w zyciu, czy zdaja sobie sprawe z wyrzeczen. I wtedy mowia ze maja lub nie. Jak maja to pytasz jakie? Jaki kotek/piesek byl? Kiedy? A co sie stalo? A na co umarl? Ze starosci? A ile mial? A co mowil lekarz? Jak mowia ze nie mieli to zaczynam opowiadac od dziada i pradziada co i jak z kotem i tu

czesc osob sie irytuje i wchodzi mi w slowo i wtedy sobie mysle ze chyba jednak kota mieli.

Albo sluchaja intensywnie i sa zainteresowani. Czasami domy niedoswiadczone i lakome na wiedze sa najlepsze, robia wszystko potem tip top, a tacy co juz kiedys kota mieli to nie przekonasz ze koty miewaja uczulenie na mleko lub ze kastracja jest ok bo "Kizia zyla 13 lat i mleko pila i rodzila" - i amba, koniec tematu.
To tyle, jak mi sie jeszcze cos przypomni to sie jeszcze troche powymadrzam
