Chcę wam przedstawić Edwarda,zdrobniale Edzio.A oto jego historia.Urodził się w Agatówce/wieś koło Stalowej Woli/.Mama to Dasza ,ojciec nn.Jego siostrze Saszy i jemu darowano życie,bo byli urodziwi.O reszcie rodzeństwa,jeśli jakieś było nie wiem.Wiedli sobie żywot wiejskich kotów,biegali po polach,jedli resztki ze stołu lub psią kiełbasę,czasem suchą karmę z Biedronki.Kotki zostały wysterylizowane,spały w domu,rudaskiem nikt się nie przejmował,czasem nie było go w domu i dwa tygodnie.Wyrósł na dorodnego kota.Niestety,pani, ponad 80-letnia kobieta zachorowała.Koty nie miały gdzie się podziać.Trzeba było coś zrobić.Obie kotki pojechały do Gosiar,są już w świetnych domkach.Edzio bronił się przed łapanką,ale udało się.Został wykastrowany i w trakcie transportu do mnie-uciekł.Wrócił do Agatówki,błakał się po piwnicach sąsiadów,bo nawet do stodoły nie miał już wstępu,rodzina tej pani zwierząt nie lubi.Ja lubię i Edziowi starałam się stworzyć dobre warunki.Został zaszczepiony,oczko wyleczone,pozbyliśmy się świerzbu.Jest u mnie dokładnie miesiąc.Kocham tego kota i chyba ze wzajemnością.Jest zupełnie niekłopotliwy.Kuwetkowy,ale nie nakolankowy.Barankuje,mruczy,wywala brzucho/już bez robaków/i kocha szczotkowanie.Jest piękny.Nie je już tak łapczywie,bo przecież miseczka zawsze pełna.No,może rano jest pusta po nocnych biesiadach.Wtedy trzeba wskoczyć na łóżko i przypomnieć mi o moich obowiązkach.On nie miauczy-on GADA.To jest gadający kot.Moje dwie kotki zupełnie mu nie przeszkadzają,prawdę mówiąc nic go nie obchodzą.Nie przejawia agresji.Zachowuje się jak pies-chodzi przy nodze i chce,abym z nim szła do miseczek lub do kuwety.Czuje się wtedy bezpieczny.On musiał być kiedyś bity, boi się podniesionej ręki.Dziwna rzecz,nie lubi czarnego koloru,uciekał ode mnie,kiedy miałam na sobie czarne ubranie.Możliwe,że źle mu się kojarzy.Boi się ludzi i kiedy ktoś przychodzi do mnie,chowa się.Być może człowiek kojarzy mu się z kopniakiem,czy czymś takim.To minie,ale trzeba czasu.U mnie jest niewychodzacy i nie zauważyłam,aby chciał wybiec przez drzwi lub wyskoczyć z okna,czy balkonu.Na balkon wychodzi tylko ze mną i cały
czas patrzy,czy jestem obok.Wychodzę,on idzie za mną.Nauczył się już bawić,najchętniej myszką zawieszoną na gumce.Nie wiem jak reaguje na psy lub dzieci.Bardzo długi ten post i starałam się bez "martyrologii".Jego życie było ciężkie,jak z resztą tysięcy kotów na wsi.Ma trzy lata i bagaż złych doświadczeń.Muszę znaleźć mu dom w którym będzie kochany,dobrze karmiony i bezpieczny.Oddanie go to dla mnie trauma,wiem,że muszę, ale musi to być domek ze snów.Zasługuje na niego,a ja jestem mu to winna za miłość i zaufanie,którym mnie obdarzył.