Dzięki za miłe powitanie. Postaram się pisać na bieżąco ale zdjęć wklejać jeszcze nie umiem (może mnie ktoś nauczy

). Póki co, wklejam linki otwierające fotki

A w ogóle, to muszę podziękować Irmie

bo to dzięki niej jestem na forum. Namówiła mnie kiedy brałam Bajeczkę

Wielkie dzięki

A u mnie na razie spokój. Bajeczka i Feluś nie pałają do siebie jakimś wielkim uczuciem ale otwartej wojny nie widać. Trwa ustalanie hierarchii

Jak na razie Bajeczka górą, mimo niewielkiej postury, aż mi momentami Felka żal

Biedak zaczepia i zagaduje ale za każdym razem naraża się na fuknięcie albo warknięcie. Dzisiaj, jak Bajeczka nie widziała, to mocno go wygłaskałam i wytarmosiłam tak jak lubi. Mruczał szczęśliwy

Pocieszam się tym, że to dopiero kilka dni i jeszcze sie dogadają

Iburg pytała o moje futrzaki. Moje są właściwie koty, ale moje córki maja po króliczku. Miał być jeden, jako terapia dla najmłodszej córki, u której stwierdzono nadpobudliwość psychoruchową. Mieliśmy wtedy kota, ale był kotkiem wychodzącym i rzadko bywał w domu, więc od jednej miłej pani dostaliśmy, dorosłego już , królika

Nie wiem kto dla kogo był terapeutą, bo Tupek chyba miał wcześniej ciężkie życie. Był nerwowy i nieprzewidywalny. Potrafił znienacka ugryźć. Córka tak się nim zajęła, że zapomniała o swoich problemach ( miała jakieś 8 lat ), a królik po jakimś czasie biegał za nią jak piesek i pozwalał sobie obcinać pazurki i robić wszystko inne. Oczywiście przestał gryźć

Był kochany, przybiegał zawołany po imieniu

Straszny był płacz kiedy odszedł w zeszłym roku. Był u nas 6 lat

Krótko po nim trafiła o nas Tosia jako malutki króliczek, którego mama kazała się pewnej dziewczynce pozbyć

Mała chodziła z króliczkiem w czapce ( był styczeń

) ale żadna z koleżanek go nie chciała i mało brakowało a wypuściłaby go na łąkę bo mama zakazała wracać ze zwierzątkiem do domu. Na to trafiły moje córki i z płaczem przyniosły maluszka do domu. dobrze, że mieliśmy klatkę transportową i króliczek został.

Okazało się, że to dziewczynka i dostała na imię Tosia. Jest z nami do dziś

Raz zwiała z klatki jak był wypuszczony Tupcio, no i na efekty nie trzeba było długo czekać. Urodziło się pięć maluszków. Czterem znaleźliśmy domki a piąty został u nas i jest z nami do dziś. Od urodzenia prawie na rękach, jest prze kochanym i łagodnym stworzonkiem. Uwielbia się gonić z Felkiem, a czasem razem śpią

Ale sie rozpisałam

Straszne... Już nie będę przynudzać. Pozdrawiam wszystkich kochających futrzaki
Hurra... a jednak umiem wklejać foty

Następnym razem więcej
