» Wto kwi 25, 2017 9:32
Re: Frajda-po odbarczeniu rdzenia. Zbieramy na turnus rehab.
No właśnie. Jak sobie wieczorem na spokojnie o tym wszystkim pomyślałam, to rzeczywiście miałam (Frajda też) kupę szczęścia. Po pierwsze, widziałam, co się dzieje. Bo gdyby zrobiła to pod moją nieobecność, to po powrocie domu pewnie nie podejrzewałabym nic złego. A przy tak wielkim i dość ostro zakończonym tworzywie w żołądku do perforacji ścianek i szybko rozwijającej się sepsy droga krótka. I to byłaby dopiero jazda. Z bardzo niepewnym zakończeniem. A przecież mogłam wrócić późno, dać kotu michę i iść spać... I gdyby ten plastik przesunął się trochę do dwunastnicy rozwalając odźwiernik... Nie ma co już gdybać, ale nockę miałam z głowy. Po części też dlatego, że Frajda darła się o żarcie, a jak stwierdziła, że nic nie wskóra, to zaczęła forsować drzwi lodówki, koncentrując się na uszczelce. No i pracowała nad wenflonem, warcząc pod fotelem. Wieczorem dałam jej michę, ale nie za dużo. Kotek jednak dostał napadu głodu. Ale po interwencji na żołądku nie napcham jej przecież po kokardę.
Dziś czuje się już dobrze. Wyjmowanie wenflonu to była jednak jazda. Wiele rzeczy jest łatwiejszych w gabinecie, ale nie będę lecieć do weta, żeby zdjąć wenflon. Więc były wrzaski i histeria w domu. Ale potem jaka radość! Duża część problemów z chodzeniem ustąpiła, niestety tył buja sie i chwilami plączą się tylne łapy. Niech miną ze dwie doby od narkozy, zobaczymy, może to chwilowo. Przez tydzień ma nakazane ograniczenie ruchu. Więc na wieś, by rozchodzić kota, pojadę najwcześniej po długim weekendzie. Lecę do apteki po leki dla niej i do roboty, bo wczoraj nie zrobiłam nic...
Dzięki za wszystkie forumowe kciuki - pomagają kolejny raz! Dobrze, że udało się wybrnąć z tego kanału w najmniej inwazyjny sposób.