No niestety mój mąż jak zwykle wywiózł aparat do pracy. Kazałam mu przywieź no i tak sobie czekam..........
Moi rodzice nie potrafią zapamiętać Garfield i mówia na niego " Duperelek "
Nawet mój tata sie w nim zakochał chociaż na początku był na NIE !! Moja mama ,wiadomo zakochana tylko piszczy na jego widok. Śpi ze mną , mąż narazie na wygnaniu dobrowolnym w stołowym. Na początku dla Dusi i Dandiego mały to była sensacja. Tylko go obserwowali. Teraz wszystko powoli wraca do normy. Nawet Przyszły do mnie spać w nocy ale były czujne i każdy ruch małego był obserwowany. O 4 rano Garfield obudził się, pobawił moją ręką, wyszedł do kuwetki,napadł Dandiego ( zachciało mu się zabawy) i poszedł spać dalej.
A w niedziele...
Jak to porządny kot poszedł do kuwety zrobił swoje i zamiast zakopać swoje skarby zaczął je obwąchiwać ale tak nieszczęśliwie, że .... wsadził nos w kupcie i tak biedak siedział w tej kuwecie i próbował to coś usunąć z nosa.
Dziś rodzeństwo DD było na szczepieniu. Wzeliśmy z tatą dwa transportery i heja do weta. Jak dobrze że mamy go tak blisko. Dandi całą drogę darł się w niebogłosy, Dusia nic. W poczekalni musieli mieć transportery odwrócone tak żeby mogli sie widzieć bo płakać nie przestawał. Płakał jak dziecko. Jedno małe ukłucie i do domu. I znowu to samo syrena włączona, a my zapylamy szybko do domciu.