Wieści z frontu:
- nie jest gorzej
.
Poprawa niewielka, ale stała. Apetyt szokujący u tego małego, chudego kotecka.
Koteczek w najlepszych momentach osiągał całe 4 kilo żywej wagi. Może z małym groszkiem. Smukły był taki. Fit. Na długich, cienkich łapkach. Teraz nabiera powoli dziwnego kształtu. Coś jak chudy facet, któremu znienacka okrągły i lekko wystający brzuszek się pojawił. To u Gutka też jest taki brzuszek, a raczej boczki widziane z góry. Jest tak: mały łepek, chuda szyjka, wąskie ramionka, karczek - potem piłeczka, a następnie chuda dupka zakończona cienkim, chudym ogonkiem. Nie możemy się napatrzeć. Jak zaczynamy brzuszek komentować, to Gucio odwraca się do nas tyłem.
Ten apetyt jest na suche, niestety. Do mięska Gutek przylatuje razem z Majką - mam teraz dwa sępy - ale po zjedzeniu kilku kęsków oddala się z godnością i jeśli nie schowam jego porcji szybko, to Maja wyżre wszystko.
Gutek przypomniał sobie o chodzeniu po drzwiach (po szprosach) i dobijaniu się do naszej sypialni w nocy, mimo, że od wielu lat jest otwarta dla kotów. O tych zwyczajach mógł akurat zapomnieć...
Poza tym - jest najkochańszym kotkiem na świecie. Dwa razy dziennie daję mu leki dopyszcznie - nie protestuje, nie wyrywa się, daje sobie otwierać mordkę i łyka tabletki bez plucia i ślinienia. Ani razu mnie nie podrapał. Nie ucieka, tylko korzysta z okazji do miziania.
Nie rozbieramy choinki, ponieważ Gucio nadal całymi godzinami siedzi pod nią i ma inhalacje
Jest przesłodki.
Maję dopieszczam i pilnuję wszystkich jej rytuałów, żeby nie czuła się mniej ważna. Rano wspólne mycie, ubieranie z przytulaniem, wieczorem noszenie na rękach, drzemka na kolanach, dużo rozmów
etc. Sikanie poza kuwetą już się nie powtórzyło.