Witam Wszystkich. To mój pierwszy post.
Nie oczekuję głaskania po główce, bo wiem, że robię źle, jestem świadoma, źle mi z tym, czuję się paskudnie, podle, tragicznie..czuję, że zawiodłam moich przyjaciół.. że miało być na dobre i na złe, że są gorsze rzeczy w życiu. Czuję się słaba, jestem słaba, przyznaję się, choć wiele w życiu zniosłam, wiele przeszłam to jednak jestem słaba..
Do rzeczy
Pół roku temu adoptowałam dwa 7miesięczne kocurki. Zawsze marzył mi się dom że zwierzętami, szczególnie pies. Decyzja o adopcji kota a w zasadzie dwóch dla towarzystwa wynikła tak jakoś nagle, bo dzieci małe, a co jak zachorują, z psem trzeba wtedy wyjść na spacer a przy dzieciach z gorączką to jednak kot załatwi sam swoje potrzeby. Dzieci 3 i 4l więc same nie zostaną chociażby na 5minut. Tam, gdzie mieszkaliśmy tymczasowo zakolegowałam się z sąsiadką, która jest wolontariuszką w stowarzyszeniu. Multum kotów się u niej przewija, liznęłam co to znaczy być posiadaczką kota, pomagałam kilka razy biorąc maluchy na wykarmienie, wstawałam nocami, masowałam brzuszki by było siusiu czy kupka.
Gdy w końcu zmieniłam miejsce zamieszkania, poszłam na swoje i mogłam mieć zwierzę to koleżanka poprosiła bym wzięła kocurka na tymczas, bo wrocil z adopcji. Wzięłam i po pierwszej dobie powiedziałam, że zostanie że mną. Zaproponowała mi wtedy, że dla mnie jako koleżanka radziłaby wziąć innego, którego ma u siebie, że totalny miziak, maskotka, kolanowiec do głaskania, więc odparłam, że jakoś mi szkoda tego, że już jest u mnie i co mam go za kilka dni czy tygodni oddać jak rzecz powiedziałam, że może uda mi się z dwoma, że mniej czasu będę musiała poświęcić na zabawę i w ogóle, że będą miały towarzystwo. Wzięłam drugiego i po raptem 3-4 dniach zaczęły się problemy z biegunką. Kotek dosłownie zaczął sikać pupą ;( koleżanka mówiła, że 3x był odrobaczany, że to jelita muszą dojść do siebie. W między czasie zrobiłam usg i było ok. Zmieniłam karmę na gastro, dawałam probiotyki i czekałam tak kilka tygodni, ogólnie miałam wszystko w kupce, pościel, ściany, podłogę. Nie przeszkadzało mi to, wiedziałam, że muszę przeczekać lub postawić odpowiednią diagnozę czy to może ibd czy co i zylam nadzieja, że to przejdzie. Zbadałam kał i wyszła giardia. Jeszcze wtedy nie wiedziałam co to za paskudztwo. Koty same w sobie i ich wybryki totalnie mi nie przeszkadzały. To, że porozgryzał na kawałki rurkę od Expressu, to, że podarły kanapę, firanki. Że jak konie po betonie potrafią biegać o 2 w nocy. Tak lamblia mnie zabiła.. zniszczyła fizycznie i psychicznie. Dotknęło to cała moją rodzinę ,:( wiem, są gorsze rzeczy, gorsze choroby, kocia sraczka mi totalnie nie straszna. Za nami 4 kuracje, tygodnie dezynfekcji, wycierania pup po każdej kupie, setki kg żwirku, mnóstwo wyrzuconych rzeczy, drapaków, zabawek kocich i.. nie potrafimy z tym wygrać... tzn koty są w sumie na 4rtym antybiotyku a ja podjęłam decyzję o ich oddaniu...
będę bardzo długo cierpiała, chyba do końca życia, nigdy nie vhce mieć zwierząt. Nigdy, bo po prostu mam traumę! Przestałam być żona, matka, przestałam wychodzić z domu, wycieram pupy, ogólnie walczyłam jak lwica po czym przyszedł kres mojej wytrzymałości. Zabrałam dzieciom wszystkie zabawki, wszystko upchane w piwnicy, zabrałam im siebie, bo byłam pochłonięta dezynfekcja i ciągle tylko nie bierz nie dotykaj to nie zdezynfekowane jeszcze. Ogólnie z wesołej osoby stałam się ponura żmija kąsająca i plująca jadem. Bo za każdym razem walczyłam o to, żeby to był ostatni raz. Nadzieja za każdym razem dawała mi kopa! Dzieci z braku zajęcia stały się nerwowe. Biją się wrzeszczą, ciągła mamoza a ja wyglądam jak śmierć. Każda z dezynfekcji kończy się u mnie zapaleniem oskrzeli, antybiotykiem tak od tego wszystkiego, od wykończenia, stresu spadła moja odpornisc, do 0. Mąż jest za granicą, jest co 2gi tydzień na weekend. Nie ma mnie dla niego, bo za każdym razem jest tylko zabierz dzieci na cały dzień z domu, bo ja musze sprzątać. Ma dość. Ciągle awantury, że koty ważniejsze od wszystkiego i moje ciągle zapewnienia, że się wyleczą i będą zdrowe. I będzie ok. Za każdym razem nie jest ok. Przez pierwsze 2 miesiące kotek zdążył rozsiać zapewne lamblie po całym mieszkaniu. Ponoć lata ona z kurzem i jest wszędzie. Coś muszę robić źle chociaż wszystko paruje, myje płynem amonowy, ozonuje. I nic i dalej. Ja już straciłam nadzieję, że cokolwiek się zmieni. Jestem wykończona. Nie śpię. Czuwam z kuweta przy łóżku. Decyzję podjęłam ostateczna, ponieważnawet gdyby udało mi się wyleczyć to panicznie boję się nawrotu! Mam depresję. To może wrócić w każdym momencie życia, tym lepszym i gorszym gdy nawarstwi się z innymi problemami. Nie jestem w stanie wyłączyć się z życia na tak długi okres. Wszyscy cierpią. Ostatnio dzieci nie poszły do przedszkola, bo koty nie zrobiły kupy, czekałam,bo musiałam wytrzeć pupy. Co gdy zacznie się szkoła, gdy znów dotknie nas taki problem. Zdrowie kotów jest dla mnie równie ważne! Po prostu boję się aplikować w nie kolejnych leków w tak krótkim czasie żeby nie wysiadły im wątroby. Wiem, że najlepszym rozwiązaniem dla nich byłoby wejść jako wyleczone w czysty dom wolny od lamblii. Nie zarażać się wtórnie z otoczenia. Kocham je, ale poświęciłam ile mogłam, muszę zadbać o relacje, muszę się podnieść psychicznie i fizycznie, podratować zdrowie, zapewnić dzieciom spokój, wygonić stres z mojego życia. Wiem, inni walczyli, też miesiącami, ale widzę co złego dzieje się z moją rodziną, małymi dziećmi, które mają tak ważny etap rozwoju, który zaważy na ich przyszłości, że muszę przewartościować wszystko, całe życie. ;(((((((((((( po prostu musiałam się wygadać, wyrzucić z siebie, poległam, nie dałam rady, nie nadaję się, żałuję, że podjęłam się adopcji, jestem nieodpowiedzialna i najgorsza, podbudowuję się jedynie tym, że nie zrezygnowałam od razu, że próbowałam, że dałam z siebie ile mogłam i że walczyłam te pół roku by było dobrze. Wyczerpałam się i nie mogę już dłużej. Dzieci mnie potrzebują, potrzebują ciepła, bliskości i obecności fizycznej jak i psychicznej. Podejrzewam, że kolejną próba skończyłaby się u psychiatry, nie z powodu biegunki, ale z powodu braku czasu dla dzieci i zabiedbaniu ich po części, z powodu wyrzutów sumienia..