Według mojej czereśni z pierwszej strony wątku, jesteśmy z kwitnieniem trzy tygodnie wcześniej
.
Nulka oszalała. Różne miałam koty, przecież wszystkie wychodzące. Ale takiego potwora polującego to jeszcze u mnie nie było. Ona wpadła w amok, codziennie coś przynosi. A ile hałasu przy tym robi obwieszczając całej dzielnicy, że oto znowu się udało
Bo Nulka przynosi Cosi. Całe, żywe, nieuszkodzone na szczęście. Ptaszki wypuszczam codziennie, ale przed chwilą wróciła z nocnych łowów z ryjówką, pełnia szczęścia. Oczywiście Manuli, nie tej biednej ryjówki. Szybko złapałam i wyniosłam do ogrodu. A jaka rozpacz teraz! Nulka zawodzi, biega, woła, płacze, szuka, no dramat przed spaniem.
Ona nigdy do domu nic nie przynosiła, teraz, gdy została sama z Cosią wszystko się zmieniło. Pewnie Pasiowi i Bratu składała dary w ogrodzie...
Cisza już w domu. Idziemy spać, jutro mam trudny dzień. Bardzo trudny.