Wątpię... Ale dopilnuję, by chociaż była szukana. Nawet kosztem uznania mnie za wariata, histeryka i takie tam inne przyjemne. Nie będzie to pierwszy raz, a ja już przywykłem
Właśnie jesteśmy na etapie edukacyjnej awantury. Szkoda tylko, że do miejsca zdarzenia mam przeszło 500km i nawet nie mam jak tam teraz jechać. No cóż, dziewczę powiesiło kilka ogłoszeń we wsi, przeszukało też okoliczne drogi szukając ciałka i spytało najbliższych sąsiadów. Zawsze coś, ale kot zaginął 27 stycznia i gdybym wiedział wcześniej, że na tym poszukiwanie się skończyło... Uhh. Mimo, że to i tak jest przełom w podejściu, to mnie załamał.
Jak Leoś (który w sumie jest Leosią) się znajdzie, to jak Boga kocham, na literku się nie skończy. Młode kocię, trzyletnie tylko. Siostrzyczka w maju przyszła bez łapki, kosiarka jakaś ucięła. Dobrze chociaż, że nie dobili, chociaż weta też nie było. I też przezornie przy mnie ten temat zgrabnie ominięto, dowiedziałem się widząc kuśtykającą kotkę dwa tygodnie temu. A rok temu mamę owych kociambrów przejechano traktorem w trakcie żniw czy innych sianokosów.
We, we. Lepiej Krowę pogłaskaj, a ja poszukam czegoś mocniejszego.
Ksz.