Nie śpię z kotami. Wypraszam je z sypialni na noc, jak zostawię je to żałuję bo:
- buras wrzeszczy, tratuje mnie żebym wstała, trzaska drzwiami do szafy (żebym wstała) i drze łóżko od spodu (żebym wstała)
- Stefka mnie oblizuje ostrym językiem po twarzy (najlepiej w jednym miejscu jakby mi chciała dziurę zrobić) i pokłada mi się na twarzy wibrując
- Skrobiś jest slodziaczkiem, przy czym ona miłość okazuje również gryzieniem, więc przejście od "przyszłam się przytulić " do "przyszłam cię upolować" jest natychmiastowe. Jeżeli w nogach śpi Miłka, to ją również zaatakuje (celem zabawy) i będą się bić na mnie.
A Miłosza? Z Miłoszem można spać. Ona w nogach się układa i śpi. Raz na jakiś czas jak mi nogi zdrętwieją, zmieniam pozycję a ona błyskawicznie się odnajdzie i też pozycję zmieni. Przespałaby całą noc, nie to co reszta.
Niestety poprzez solidarność kocią i fakt, że w sypialni nie ma kuwety, na noc również ona dostaje nakaz eksmisji.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.