Wczoraj Kikur znowu chorował, nie chciał jeść (animonda senior już dawno jest be, musiałam oddać bezdomniakom),cały dzień leżał zwinięty w ciasny kłębuszek i ciężko wzdychał. Co pewien czas wędrował do kuwety i zostawiał mały twardy bobek
. Dostał oczywiście laktulozę, parafinę, a na koniec dnia siemię lniane. I ta kombinacja wreszcie pomogła, nawet chyba za bardzo, bo ostatnia kupka była luźna i śmierdząca. Ale kot od razu odżył, poleciał do kuchni, zażądał kurczaka z rosołu, a dzisiaj jest jak nowo narodzony. Nie wiem, co go tak przytkało, je przecież mokre(obecnie na tapecie jest indyk dla kastratów animondy na zamianę z mokrym renalem, który kotu nadal wchodzi), chrupek niewiele, renal mieszany z fibre.