Poszukiwania Jegomościa do adopcji trwały w obrębie Krakowa/Małopolski. Trzymając się geografii, padło na Małopolskę Zachodnią, czyli Oświęcim.
Oceniamy kocurka na 4-5 lat, albo nawet 3.
W schronisku oceniono go na więcej, ale ma piękne białe zęby, i rozrywkowy charakter (a na stronie i-netowej opisany jako "poważny").
Zamieszkiwał od jakichś 2 miesięcy schronisko w Oświęcimiu.
Przywieziony przez ludzi, którzy pewnego dnia znaleźli go na tarasie swego domu.
Zdecydowanie domowy kot, nie dawał sobie rady na tzw. wolności, nie odchodził z tarasu.
Oplakatowali okolicę, wywiesili ogłoszenia - nikt się nie przyznał, a dom jest na końcu ślepej uliczki.
Trafił do azylu. Schronisko w Oświęcimiu bardzo fajne (jeśli tak można określić azyl), małe i przyjazne.
Koty karmione dobrą karmą, lgnące od ludzi, zadbane, a futro - piękne.
Pracownik zbijający budy na podwórzu aż się rozjaśnił, jak usłyszał, że kot jedzie do domu.
Pan Kot przyjechał, wyszedł z kontenerka i - sama radość:
Jestem w domu! W domu!Ocieranie, baranki, ósemki, przytulanie.
Wszystko wie, co do czego w domu jest. Niebojący.
Jest DUŻY. Kocha ludzi. Kocha jeść.
Uwielbia gry i zabawy, najbardziej grzechoczące/szeleszczące myszki. Jak dzieciuch.
Codziennie robi postępy.
Poznał już sąsiadów (głównych bohaterów tego wątku), Lukrecjana i Minkę (pod kontrolą). Wzajemnie ofuczeli się, ale nie było źle.
Boi się psa, pracujemy nad tym, by uznał (jak wszystkie nasze koty) Pana Norka za najlepszego przyjaciela, ale to trochę potrwa. Musimy też zadbać o bezpieczeństwo Norcia, bo kot ma pazury jak się patrzy, i nie waha się ich użyć. To nie jest ciapa.
Nie chce spać w żadnym z 3 legowisk. Goły parapet albo laptop, byle blisko ludzi.
Imię?
Przyjechał do domu w Tłusty Czwartek, a w schronisku nazwano go... Pączek
Tak więc pozostanie dla rodziny i przyjaciół jako
Pączuś Donat Maria Pączkowski