Dzwoniłam po południu i koty były jeszcze wystraszone.Michaś położył się pod kaloryferem, a Monia głęboko pod łóżkiem.Nie zjadły niczego, nie skorzystały z kuwety. Były głaskane, obyło się bez syków i warkotów, ale strach je trochę paraliżował.Mam nadzieję, że dzisiaj będzie już lepiej.Domek naprawdę fajny, ciepły, ludzie marzą o braniu kotów na kolana, o głaskaniu, ale poprosiłam, aby dać im chwilę na zapoznanie z zapachami i dźwiękami domu.Koty mają osiatkowany balkon do dyspozycji, drapak taki jaki był u mnie, dobrą karmę, mnóstwo zabawek i miękkie posłanka.Dałam im trochę zabawek, nowych, ale i takich już używanych, aby nie wszystko było takie obce.
Dzisiaj obudziłam się i nie było koło mnie Michasia
Żaden kot nie przyszedł rano na mizianki.Nie o moje uczucia tu jednak chodzi, ale o to, aby koty były szczęśliwe.