Pixie, Dixie [*], Coco i Nitka są już z nami

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 02, 2015 14:53 Pixie, Dixie [*], Coco i Nitka są już z nami

Hej

Witam wszystkich. Postanowiłam się podzielić swoimi radościami i smutkami, z innymi miłośnikami kotów. Chyba nikt nie zrozumie mnie i mojego męża lepiej niż osoba która sama kocha koty…

Chciałabym Wam przedstawić Pixiego (bury) I DIxiego (czarny). Dixiego od 2 tygodni z nami nie ma i może jest to jakaś forma terapii… by móc sobie poradzić z jego odejściem nie wiem. Powoli zadomawiam się na forum…
Pixie:
Obrazek

Dixie
Obrazek
Chłopaków mielismy od maleńkości :) To byli dwaj bracia z tego samego miotu… zawsze razem :) Totalnie różni zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru.

Pixior (Pixie) ma niecałe 3 lata, ma więcej szczęścia niż rozumu :) Jako maluch na środku kuchni zwymiotowal ogromnego tasiemca, od tego czasu mówimy na niego mały czołg. Jest wszędzie go pełno, jest mega żywiołowy i kochany :) Jest do wszystkiego pierwszy… ale to tylko pozorna odwaga… gdy na korytarzu jest pies sąsiadki pierwszy ucieka i bacznie obserwuje z zaciekawieniem co to tam łazi. Jest bardzo przyjacielski ale i humorzasty :) Miziak z niego ogromny! A nosze nie na rękach… sam się domaga… po przyjściu do domu z pracy pierwsze co trzeba zrobić to rundka z kotem na rękach po mieszkaniu :)

Dixie… odszedł od nas zostawiając nas z poczuciem ogromnej pustki której nie da się zastąpić… wszystko jest świeże bo stało się to 16 czerwca…wystarczyły 2 miesiące… w kwietniu trafiliśmy do weterynarza… z dziwnym pochrapywaniem przy podnoszeniu kota… myśleliśmy że infekcja… pognaliśmy do weterynarza… zaraz następnego dnia... wstępna diagnoza … anemia… na naszą prośbę po 2 dniach wykonano testy... diagnoza jak grom z jasnego nieba… białaczka. Do samego końca wierzyliśmy że się uda… wlaczyliśmy, stawaliśmy na glowie, non stop z kotami. Wszystko było ustawione tak by siedzieć z kotem. Jak nie ja to mąż... nie udało się… pierwszy rzut pokonaliśmy… przy drugim nie było szans na uratowanie. Przestał reagować na leki, anemia wróciła i zaatakowała ze zdwojoną siłą… nasze kochanie odeszło :(( Będzie na nas czekać aż do niego dołączymy … i nas przywita ze swoim „Mru” …
Dixie był wyjątkowy… gaduła, uwielbiał być czesany i uwielbiał siedzieć w kabinie prysznicowej gdy na niego kropelki wody z deszczownicy leciały. Nigdy nie widziałam drugie tak mądrego kociaka. Najpierw myślał potem robił. Uwielbiał budzić mojego męża - podgryzając jego zarost na brodzie…. :)

Pixie - miał robione testy i jest zdrowy… jest zaszczepiony przeciw temu paskudztwu.... kurcze zalapali to od matki... nie ma innej opcji... bo chlopaki nigdy nie wychodzily... powoli przymiezamy sie do dokocenia… bo ewidentnie źle mu samemu, a i nam… tym bardziej że za miesiąc / dwa przeprowadzamy się do większego mieszkania to teraz na 30 m jest pusto z 1 kotem… a co dopiero na 65m… zreszta… kupujac mieszkanie… cieszylismy sie mowiac ze zmieniamy mieszkanie … by koty mogly sie gonic i mialy wiecej miejsca… Dixie nie doczekal … :(

Pewnie z czasem bede tu dopisywac co sie u nas dzieje… jest sporo historyjek do opisania z zycia chlopaków... mam nadzieje ze kogos to zaciekawi :)
Historia z uciekającym kotem z pierogiem w zebach... u Pixiego to norma :) Jak czegoś ze stołu nie zwędzi to dzień stracony :)
Ostatnio edytowano Nie sie 02, 2015 17:25 przez PixieDixie, łącznie edytowano 3 razy
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 17:12 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Cześć! Bardzo dobrze, że dzielicie się swoimi przeżyciami tutaj. Wiem co znaczy strata ukochanego kota, tak jak większość ludzi tutaj. My straciliśmy naszego ukochanego Rysia w tamtym tygodniu. Też był czarnym kocurkiem i miał oczy bardzo podobne, do oczu do Dixiego. Bardzo mi przykro z powodu Waszej straty. Rysiu też był młodziutki, coś koło 2.5 roku. Może mniej. Tym bardziej taka strara boli. Czasami mimo walki z chorobą nasze koty przegrywają, a my w pewien sposób razem z nimi. Dobrze, że jest Pixie. Na pewno potrzebujecie go teraz tak samo, jak on Was. My już zdecydowaliśmy się na dokocenie (terapia i dla nas i dla naszego Batmana), ale kotka nie ma jeszcze z nami. Możecie zobaczyć co i jak w naszym wątku. Piękne te Wasze koty w muszkach. Koniecznie szukajcie towarzystwa dla Pixiego. Wam też będzie trochę lżej. Odgonicie przykre myśli.
Pozdrawiam Was serdecznie i trzymajcie się z Pixiem :) Jeśli checie to piszcie i zajrzyjcie do nas:
viewtopic.php?f=46&t=169445
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw lip 02, 2015 17:46 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Jou bardzo bardzo dziękuję za odpowiedz!! Przeczytalam twoj watek i widze ze jestesmy na tym samym etapie... i przezywamy to samo... nawet koty byly w tym samym mniej wiecej wieku... brak zrozumienia rodziny tak do konca, nie rozumieja ze to byl czlonek rodziny - tylko "kot". I ze mamy przestac sie "wyglupiac". Jest nam bardzo ciezko, ale u mnie tez maz jest ogromnym wsparciem. Oboje przezywamy to wszystko... nei wiem czy maz nawet nie bardziej... ja od niedzieli ... czulam ze nie jest dobrze, gdzies podswiadomie sie przygotowywalam ... chyba "matka" czuje takie rzeczy... a on do konca wierzyl ze Dixie z tego wyjdzie... w poniedzialek jeszcze chcial zalatwiac Inteferon... nie zdazylismy... we wtorek bylo po wszystkim :(

Rowniez z dokoceniem jestesmy w podobnej sytuacji... tez w sierpniu + 2 tyg urlopu... tylko u nas wszystko determinuje przeprowadzka, kiedys skonczymy wykanczac mieszkanie... a przez to wszystko... wszystko sie przeciaga... i jakos sil i ochoty brak... zupelnie stracilismy radosc z tej przeprowadzki :(

Gdyby Pixiego nie bylo.. i mojego meza to nie dalabym rady... nie wiem ... moze to naduzycie... ale mam wrazenie ze stracilam wlasne dziecko... pomimo ze nie mam dzieci... i nie mam instynktu macierzynskiego... ale cala ta milosc przelalam na chlopakow... i nagle brutalnie mi jednego z nich zabrano...

Patrzac na twojego kociaka... przypomina mi sie Dixi bardzo bardzo podoby... to spojrzenie.... nawet mam podobne zdjecie z podwinieta lapka.... tylko jak byl malutki...

Ale wierze ze musi byc dobrze... staram sobie mowic ze nic nie dzieje sie bez przyczyny... chcemy adoptowac mamunie z malenstwem... sa przebadani pod katem bialaczki (strach jest duzy)... ale testy sa negatywne... swoja droga tez piekna historia z ta 2... ale to na inny post historia ;)
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 17:46 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Swoja droga widze ze jestesmy z podobnych okolic... w sumie to jestem z Katowic... tylko po slubie zamieszkalam w Bytomiu ;)
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 17:56 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Hej, bardzo współczuję straty :( Piękne kotki w muszkach - prezentują się ślicznie. My też zmienialiśmy mieszkanie i cieszyliśmy się, że koty będą miały gdzie biegać. Ja też rozumiem Twoją stratę - u nas minął rok od straty Maciusia. Myślę, że gdyby białaczka była od mamy to oboje byliby zarażeni. Super, że Pixie jest zdrowy :)
Ja też opłakiwałam kociego synka - wiem co to znaczy. Jesteśmy dla naszych kotów wszystkim co mają, całym światem i od nas zależy ich los. Można mówić, że jesteśmy opiekunkami, ale ja wiem, że dla nich jesteśmy mamami i dla mnie to są moje dzieci. Też nie mam instynktu macierzyńskiego, nie mam dzieci i ktoś może mi zarzucić, że coś ze mną nie tak, że przez koty i to że przelałam na nie całą miłość nie mam potrzeby posiadania dzieci. Na szczęście będąc na forum poznałam przeróżne osoby - w tym matki ludzkich dzieci, które mają po troje dzieci kocich i chyba im to wsioryba jakiego dziecko jest gatunku, bo traktują swoje futerkowe i łyse z taką samą miłością. I też jedne najpierw miały dzieci ludzkie a potem kocie i na odwrót. Na forum poznałam już wszelkie możliwe konfiguracje, że wiem iż nasza miłość do naszych dzieci kocich jest czymś normalnym :)
Trzymajcie się :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lip 02, 2015 17:58 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

O rany!!! Następna Bytomianka :D SUPER!!! Ja jestem z Siemianowic a od 2,5 roku mieszkam w Bytomiu! :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lip 02, 2015 18:10 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

I my witamy.
Pierwszą stratę kota - a dokładniej koteczki Pigułki - przeżyłam prawie 9 lat temu, też z powodu białaczki. Jej brat Psot tak długo za mną chodził i prosił o siostrzyczkę, aż trafiła do nas Inka. Gdyby nie nalegał, teraz mieszkałabym bez kotów, bo w domu była jeszcze Kulka i nie planowałam dokocenia. Psot odszedł w 2011 roku, rok później pożegnałam Kulkę (oni nie mieli białaczki).

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lip 02, 2015 18:41 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Klaudia o kurcze... ja juz myslalam ze to ja sfixkowalam z mezem (on tez nie ma "instynktu ojcowskiego") a tu taka niespodzianka.

Dixi byl moim dzieckiem... od razu zdjecie dixiego wydrukowalismy w duzym formacie i wisi na scianie w duzym pokoju... po przeprowadzce bedzie w sypialni... ciagle jeszcze mi wszystko go przypomina... ta bezradnosc... ciezkie to... nie idzie sie z tym pogodzic...

Przykro mi z powodu straty waszych kochanych futrzakow... z tym nie idzie sie chyba nigdy do konca pogodzic...

Kiedys, jakis rok temu ogladajac jakis program mowiacy ze gdy opiekun musi podjac decyzje ze kot musi odejsc... to zeby spedzic cudowny dzien z tym kotem... itp itd ... na samo wspomnienie tego programu wylam... ale pocieszalam sie ze przeciez chlopaki sa mlode... to zanim to nastapi to ho ho ho a tu minal rok i sama stanelam przed tym wyborem... tylko jak moglam zafundowac najlepszy dzien zycia Dixiemu jak on nie mial na nic sily? Byl taki slaby??:( Nawet nie chcial ze mna siedziec... tylko chowal sie pod lozkiem.... jak... :( Z tym nie idzie sie pogodzic... teraz tylko moge chodzic do Dixiego na cmentarz dla zwierzat... tylko tyle mi zostalo :(

CO do bycia Bytomianka... to jeszcze miesiac, przeprowadzamy sie w sierpniu do Tarnowskich Gor. A jesli moge zapytac z ktorej czesci Bytomia jestes?:D

NIe macie pojecia jak milo jest moc pogadac z kims kto rozumie to co sie do niego mowi.... z kims kto rozumie co sie czuje...

Bardzo bardzo WAM dziekuje!!


Tak mysle... tylko gdzie by ta bialaczke zlapal.. moze Pixie byl odporny albo zwalczyl... niby tam sa jakies % szans... ehh staram sie o tym nie myslec... bo im wiecej mysle tym bardziej fiksuje.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 18:53 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

To gdzie będziesz mieszkać w Bytomiu czy w Tarnowskich? Ja mieszkam w śródmieściu północnym - blisko rynku, tu gdzie jeździ tramwaj 38, akurat pod moimi oknami. A Ty?

Też tutaj wylądowałam na miau dzień po śmierci Maciusia... i znalazłam dużo życzliwości, pomocy i przyjaciół i tak zostałam - właśnie minął rok :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lip 02, 2015 18:58 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Mieszkam jeszcze w Bytomiu, na Stroszku. A bede mieszkac w Tarnowskich Gorach, w / na Starych Tarnowicach, tam kupilismy niedawno mieszkanie... ale przestalo nas zupelnie cieszyc...

Ja tu wyladowalam jak u DIxiego stwierdzono bialaczke... swiat mi sie zawalil... a teraz to juz na amen... na nic nie mam motywacji... chodze do pracy.... jak robot... w domu nic nie umiem ogarnac... nie potrafie sie zebrac... nic nie ma sensu... wchodizsz do lazienki a Dixie nie idzie za mna... a lazienka to bylo jego ulubione miejsce w calym mieszkaniu... ehhh ... :(
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 19:03 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Wiem, znam ten ból... w łazience przy kaloryferze została MAciusiowa poduszka na której spędzał najwięcej czasu - wchodzisz, a tu pusto... nie ma Maciusia na podusi. W końcu mąż uprzątnął poduszkę, bo mu przypominała Maciusia :(
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw lip 02, 2015 19:04 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Płacz, krzycz, pisz... - to normalne, wszyscy to znamy. Przeżywaliśmy to tak samo

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lip 02, 2015 19:17 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Jestem taka tym wszystkim zmeczona... staram sie byc silna... jakos zyc dalej... ale no... ile to jeszcze potrwa?! Najgorsze ze malo kto rozumie co tak naprawde czuje... moj szef, ktorego mialam za dobrego kolege... powiedzial mi przy pierwszym rzucie choroby "to tylko kot, nie dziecko"... jak tylko kot... a ja sie czulam jak by mi ktos serce wyrwal... a jak odszedl to jak amok... wpadlam w jakies takie otępienie.

Tez tak mialyscie ze chcialyscie przestac myslec? czuc? zrobic cos by to zalagodzic... to wszystko co w was siedzialo? Nie ma dnia bym nie siedziala i sie nie wyła.. to tak bardzo boli... czuje sie taka wyczerpana, wypluta, wymeczona... spanikowana teraz o Pixiego... jakis taki paradoksalny strach ... ze cos mu moze byc... nie wiem... wiem ze zrobilismy wszystko by Dixiego uratowac... ale i tak podswiadomie czlowiek sobie zadaje pytanie czy moze gdyby nie wiem ... moze cos jeszcze sie dalo zrobic zeby go uratowac... cos jeszcze o czym nie wiemy... on tak nas kochal... a my jego.... :( wszystko rozumial... wszystko wiedzial... byl madry i przywiazany... zachowywal sie jak pies momentami... a teraz juz go nie ma :( juz nie spi w moich nogach... nie wita rano swoim "Mru".... :(

I znowu rycze... ehhh :(
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw lip 02, 2015 19:19 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Tak, dokładnie to samo czułam za każdym razem. Tylko szefom nic nie mówiłam - bojąc się reakcji "to tylko kot"

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw lip 02, 2015 19:29 Re: Pixie, Dixie [*] + ... ?

Myslalam ze mam dobre relacje z szefem (pracuje w dosyc specyficznej firmie, gdzie panuje taka "rodzinna" atmosfera, stad taka odwaga)... ale dzisiaj zaluje... :(
MaryLux podziwiam ze dala rade to wszystko przezyc... tez mialas taka panike po odejsciu Pigulki? o Psota?
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9832
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości