Rysiu odszedl, Batman&Nixon(wszystkie kociaki w DS)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 26, 2015 9:37 Rysiu odszedl, Batman&Nixon(wszystkie kociaki w DS)

Dzień dobry,

Przepraszam, jeśli temat zamieszczam w złym miejscu, nie jestem za bardzo obeznana.
Piszę, bo może to przyniesie mi jakąkolwiek ulgę.
We wtorek umarł mój kot Ryszard. A w sumie to Irys Ryszard bo miał dwa imiona. Ryszard miał chyba troszkę ponad 2 lata, z nami był lekko ponad 1,5 roku.
W ostatnim miesiącu zaczął chorować na drogi moczowe, wyglądało to dosyć standardowo bo nasz starszy kot Batman, też zmagał się z tą chorobą kilka razy, kończyło się na cewnikowaniu, kroplówkach i diecie. Z Rysiem było inaczej bo odtykał się sam, nie bardzo chciał jeść weterynaryjnej karmy więc pilnowaliśmy żeby pił dużo no i dawaliśmy mu leki przepisane przez weterynarza. Niestety tydzień po tygodniu choroba wracała (zaczynał pojękiwać i spędzać dużo czasu w kuwecie), aż w końcu wieczorem w poniedziałek pojechaliśmy z nim do weterynarza, kazano nam poczekać do wtorku, bo być może sam się odetka, tak, jak było dotychczas, a jeśli nie to zrobimy we wtorek cewnikowanie. Do wtorku sytuacja się nie poprawiła, kota wzięto na cewnikowanie pod narkozą (próbowano bez ale ból nie pozwalał) i niestety w trakcie zabiegu, już w sumie pod sam koniec, Rysiowi zatrzymało się serce. Reanimowano go pół godziny ale bez skutku. Weterynarz powiedział, że albo słabe serduszko, albo uszkodzone już nerki. Rysia pochowałam u rodziców w ogródku ze wszystkimi zabawkami, które mogą mu się przydać.
Nie chodzi mi tu o zastanawianie się teraz, czy gdyby cewnikowanie zostało zrobione wcześniej, to sytuacja nie skończyłaby się tak tragicznie. Albo czy gdyby jadał inaczej, to by nie chorował. To mi w niczym nie pomoże, bo nie zwróci mi mojego kociego dziecka. To było moje kocie dziecko i oczko w głowie. Miałam dwa koty, a teraz mam jednego. Tylko jednemu sypie karmy i nikt mi już nie będzie przeszkadzał spać w nocy, bo Batman to cichy kot, broił tylko Ryś.
Czy jest jakaś szansa, że z czasem będzie trochę lepiej? Został z nami 10 letni Batman, który stracił przyjaciela i widać, że cierpi. Nerwowo się wylizuje i ciągle drapie. Kupiłam kocie feromony w sprayu, może to coś pomoże. Myślimy o tym, żeby w sierpniu wziąć do siebie jakieś małe coś. Nie zastąpi mi to Rysia, bo to była moja kocia bratnia dusza, ale może każdy z nas czymś się trochę zajmie i będzie mu łatwiej. Mieszkamy sami z Batmanem i jest nam okropnie ciężko. Wspieramy się nawzajem, razem płaczemy i wspominamy. Jest bardzo pusto.

Obrazek

Obrazek


Obrazek


Obrazek
Ostatnio edytowano Nie lis 08, 2015 18:24 przez jou, łącznie edytowano 13 razy
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt cze 26, 2015 11:03 Re: mój kot Ryszard odszedł

jou, bardzo bardzo Ci współczuję :(

Przytulam
Wątek tęczowych kotów do adopcji: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=164847

Madie

Avatar użytkownika
 
Posty: 4555
Od: Pon wrz 10, 2007 17:35
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 26, 2015 12:09 Re: mój kot Ryszard odszedł

Kochana, dokładnie rok temu zjawiłam się na miau z prawie takim samym postem jak Ty teraz. Nie wiesz nawet jak bardzo Cię rozumiem... Dobrze, że napisałaś.. Poczytaj naszą historię, zobaczysz jak wiele mamy wspólnego: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=162669
Mi czytanie podobnych historii pomogło. Bardzo Ci współczuję :( Z czasem nie tyle będzie lepiej ile nauczycie się z tym żyć. Wiem, że w domu teraz macie jak w grobowcu.. że atmosfera jest bardzo ciężka. I że nie nie da się w to uwierzyć. Ja do dziś nie wierzę, że mojego Maciusia już nie ma, a przecież mieliśmy mieć jeszcze tyle wspólnych lat. Straciłam go nagle, po prostu kiedy sobie tego nawet nie wyobrażałam. Została Kitusia u Ciebie Batmanek. Kochana nie czekaj z adopcją, bardzo Cię proszę!!! Ja się dokociłam po tygodniu, bo nie mogłam patrzeć na to co się dzieje z Kitusią. Ona wpadała coraz bardziej w jakąś czarną dziurę. Siedziała pod drzwiami i szukała Maciusia, przeszukiwała każdy kąt do którego mogła zajrzeć, jak nie mogła to płakała. Nie chciała jeść sama ze wspólnej miski, wcale nie chciała jeść i zaczęła łysieć. Mój ból był moim bólem, ale nie mogłam dłużej patrzeć na Kitulkę. Jedzenie, zabawki i nawet rzadkie zabawy tylko pogarszały nastrój. Jedna miseczka była tak smutna, że Kitusia już nie chciała z niej jeść. I do dziś nie chce.
Po jednym dniu od utraty mojego kociego synusia zarejestrowałam się na miau. Popadłam w kompletną depresje, leżałam z głową wtuloną w jego kocyk i wyłam. Po (nie chcę skłamać) 4 dniach chyba był pogrzeb na cmentarzyku dla zwierząt. I nagle w nocy obudziło mnie przypomnienie, że gdzieś jest kot, którego miesiąc temu proponowała mi ciocia. Nie wiem co to było. Usiadłam w środku nocy na łóżku. I już nie mogłam zasnąć do rana. Chyba dosłownie 3 dni później zjawiła się u nas Marysia. To było orzeźwiające doświadczenie. Oczy spuchnięte od łez musiały zacząć się uśmiechać. Nie, nie staliśmy się szczęśliwi nagle, ale dostaliśmy nowy powód by zacząć żyć. Różne były opcje, że poczekamy aż się życie ułoży, aż Kitusia się uspokoi. Bzdura, to wszystko bzdura. Moja Córeńka coraz bardziej zapadała się w sobie, ja nie mogłam czekać ja jej dobra! I Tobie z całego serca polecam to samo, uważam, że to jest jedyny ratunek. Moja Kitusia z chwilą gdy przyszła Marysia miała nagle kogoś nowego w mieszkaniu, miała na kogo patrzeć, kogo obserwować i za kim chodzić. A Marysia chodziła za Kitusią. Wierz mi, żadne jedzenie, żadne ludzkie pieszczoty nie zastąpią kota. Po prostu musiałam dać Kitusi towarzystwo, które by ją wyciągnęło z ponurych myśli, żeby nie miała czasu myśleć. I zaczęły się zabawy. Ja musiałam biegać z niteczką i z kotami szaleć pół nocy. To nie sprawiło, że mi się lżej żyje bez Maciusia, ale sprawiło, że mój żal mogłam przekuć na pomoc kolejnemu kotkowi. Ja sobie myślałam, że ja tu płaczę i marnuję czas, a tam na dworze, codziennie czeka na dom moja Marysia, każda chwila mojej zwłoki sprawia że ten biedny kot spędza koleją dobę bez dachu nad głową i jedzenia. Miseczki były, jedzenie było, pojechaliśmy po MArysię.
Wiem to na 100% że to był strzał w 10tkę. Nie wiem, czy dzisiaj miałabym Kitusię,. Miałabym chyba łysego i bardzo smutnego kotka, który wiele czasu spędza sam. A dzięki dokoceniu mam dziś wesołego kotka, choć widzę, że ona się zmieniła po tej tragedii. Czuję dosłownie nieraz jej uczucia, żal za Maciusiem, że teraz jest inaczej. Czasem patrzy na Marysię i sobie myśli, że to nie jest to samo. Ale jest co innego i dzięki temu my możemy żyć dalej a moja MArysia od roku ma pełną miseczkę i łóżko do spania, o które błagała 1,5 r. Wiem to, że z każdym dniem naszej żałoby, inne koty czekają i płaczą i przedłuża im się cierpienie.
My jesteśmy na miau od roku. Nie mam już wątku zatytułowanego "Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek" - bolała mnie zmiana tytułu, ale nie chciałam wprowadzać ludzi w błąd. Maciuś jest zawsze z nami i w banerku i w pierwszym poście, a teraz bierze udział w konkursie na mistera miau - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=169158 nr 11. JEgo zdjęcia wiszą w naszym salonie na ścianie a ja wciąż płaczę za nim, co przewija się przez 4 części mojego wątku i marzę o tym, że kiedy przyjdzie na mnie czas to utulę jeszcze mojego puchate kochane futerko, poczuję jego zapach i spojrzę w jego zielone oczki i powiem przepraszam za wszystko i że tak długo mnie nie było. Pamiętam jego futerko, jakie było, zapach, miękkość, puchatość i teraz już beczę okropnie. Tego się nie da ukoić. Trzeba się nauczyć z tym żyć. I trzeba dać szansę na dom kolejnemu kotu. :placz: :placz: :placz: :placz:
Przytulam, pisz tutaj o wszystkim, pisz u nas.
Możesz na mnie liczyć jakbyś chciała się wypłakać albo potrzebowała pomocy, albo po prostu pogadać :201461
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 26, 2015 12:48 Re: mój kot Ryszard odszedł

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź i podzielenie się historią o Maciusiu. Był pięknym kotem.
Przeczytałam część wpisów w Twoim wątku o śmierci Maciusia. Nasza sytuacja faktycznie jest bardzo podobna. Szczególnie, jeśli chodzi o wsparcie rodziny. Myślałam, że moi rodzice staną na wysokości zadania, wesprą mnie, cokolwiek. Zamiast tego zaczęli skupiać się na moim związku, co za bzdura. Dzięki Bogu mój chłopak wspiera mnie jak nikt inny mimo tego, że sam cierpi. To pierwszy raz kiedy stracił zwierzaka.
Cały czas myślimy o drugim kocie, jakimś pocieszeniu, ale ze względu na to, że teraz jestem tylko na L4 (na szczęście), a potem wracam do pracy w systemie 12h, postaram się jeszcze chwilę poczekać, obserwując przy tym Batmana. W sierpniu (chociaż teraz brzmi to tak, jakby to miało być za sto lat), mam 2 tygodniowy urlop, wtedy mogłabym cała poświęcić się socjalizacji kotów i opiece nad nimi. Ale tak naprawdę nie wykluczam, że wszystko stanie się szybciej.
Myślałam o małym kocie, może to samolubne, ale nigdy nie było mi dane mieć kota od całkowitego podlotka, nie wiem natomiast jak zareagowałby Batman. Z jednej strony mógłby się nim zaopiekować jako młodszym kociakiem, z drugiej strony mógłby go całkowicie olać. Starszy kot mógłby być z jeszcze innej strony odebrany jako zagrożenie... a może nie. Tych starszych kotów jest tyle w schroniskach i nikt ich nie bierze. I ślepaczków też. Nie wiem sama. Nie chcę popełnić błędu. Kiedyś zadzwoniłabym i poradziłabym się mamy, ale teraz to niemożliwe. Rodzice wczoraj zasugerowali mi, że Batmana powinnam oddać im, bo przecież przed 2 laty mieszkał z nimi i tam są inne koty. Według mnie to uderzyłoby i w niego, i w nas.
Przepraszam, że piszę tak chaotycznie :(
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt cze 26, 2015 14:02 Re: mój kot Ryszard odszedł

Ja też pisałam chaotycznie, ale u Ciebie tego nie widzę :)
Kochana nie czekaj, naprawdę. To czekanie może zrobić krzywdę Batmankowi, w sensie on pogrąży się bardziej, wylinieje, może się przypałętać choroba, albo nauczy się żyć samodzielnie i wtedy będzie trudniej znowu przestawić go na życie z kotkiem. Rozumiem, że masz potrzebę posiadania kociaka. Ja mam dorosłe koty, kociaka miałam 14 lat temu Kitusię, więc trudno mi się wypowiadać, jednak nie wiem czy kociak to dobre rozwiązanie - dla 10letniego kota raczej złe (tak mówiła też moja wetka). Dlatego, że kociak wymaga dużo uwagi i nie wiem czy Batmanek nie czuł by się w pewnym stopniu odtrącony, a dodatkowo zmęczony takim towarzystwem... Starsze koty mają dużą potrzebę odpoczynku, a kociak to jednak jest wulkan energii. Batmanek jak nie miał kontaktu z małym kociakiem wcześniej to może go nie zaakceptować. Oczywiście ja twierdzę, że nie ma nieudanych adopcji, ale przede wszystkim musisz brać pod uwagę dobro i komfort Batmanka. Ja do Kitusi wzięłam Marysię, dorosłą, nie wiedziałam ile ma lat i nie wiem nadal w sumie :/ Głupio tak nie znać wieku - moja wetka mówiła, że może mieć 6 lat (teraz 7), a inny wet że od 2-6 lat a ząbki ma gorsze niż moja 14letnia Kitusia, więc po zębach wygląda w ogóle na starszą.
Co do rodziców, ja się sparzyłam. Teksty mojej mamy, że mam kota nie męczyć nie operować, dać mu odejść i w ogóle że tyle kasy na leczenie, a potem nie przyjście na pogrzeb i nawet nie wspieranie mnie było dla mnie ciosem. Po prostu moja cudowna rodzina tak od męża jak i ode mnie olała nas kompletnie. Telefony się urwały i koniec. Teściowa kiedyś powiedziała - a to ten.. Maciek zdechł. to jak usłyszałam miałam ochotę jej się tak odwinąć że by zębami pluła. Powiedziałam jej chamskim tonem - Maciuś umarł! Niestety, ale dla mnie to mowa o moim dziecku była, każdy do niego się kleił, jaki Maciuś fajny a jak stała się tragedia to tylko my z m. staliśmy nad jego grobem. Nie wybaczę tego i nie zapomnę. Moja mama trochę się zmieniła, teraz bardziej szanuje moją miłość do moich kotów. W sensie zawsze szanowała ale nie rozumiała chyba tego. Zresztą ja sama jak sobie pomyślę o jakimś np piesku w rodzinie, z którym nie jestem związana to nie będę pewnie też rozpaczać. Twoja mama chociaż chce Batmanka z powrotem.
W każdym razie ja uważam, że lepiej dokocić Batmanka dorosłym kotem. Nie musi być 10leti. Może mieć kilka lat. Ale nie kociakiem. Kociak mógłby być trzeci :) Ale lepiej dokocić jak najszybciej, żeby Batmanek przestał pogrążać się w ponurych myślach. Takie jest moje zdanie, szczególnie jak nagle będzie musiał zostać sam na 12h :( a ja się boisz zostawić koty na 12 h razem to możesz zamknąć każdego osobno podczas Twojej nieobecności - ja tak robiłam :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 26, 2015 14:35 Re: mój kot Ryszard odszedł

Jou, bardzo współczuję :cry:
Wiem, jak to boli - szczególnie gdy odchodzi młody kot.
Kiedy miesiąc temu żegnałam 15-letnią Czarną, uspokajałam się mówiąc, że przeżyła dobre, długie i szczęśliwe życie.
Przy młodziaku już tak nie można mówić ...
A też kilka lat temu żegnałam 5-miesięcznego maluszka - wyczekanego od dnia urodzenia, przywiezionego z daleka ... Przeżył u mnie tylko 3 tygodnie :(
Każde pozegnanie jest inne.

Klaudiafj ma rację - bardzo pomaga wzięcie kolejnego kota.

Trzymcie się dziewczyny!
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27187
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Pt cze 26, 2015 14:38 Re: mój kot Ryszard odszedł

Czytam Wasze posty i łza mi sie w oku kręci :cry:
Trzymajcie sie.
Wiecej jest mi cieżko napisać :cry:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pt cze 26, 2015 14:47 Re: mój kot Ryszard odszedł

Jou,bardzo wsppółczuję, też Cię dobrze rozumiem. Na moich rękach umarł mały kocurek, i usypiałam koteczkę, któa przeżyła z nami 11 lat.. Każda śmierć jest inna, ale każda boli tak samo, i nie da się zapomnieć. Trzymaj się cieplutko, i poprę dziewczyny-nie czekaj z wzięciem kotka.
Obrazek
Obrazek

kalair

Avatar użytkownika
 
Posty: 233427
Od: Czw maja 24, 2007 21:07
Lokalizacja: Beskid Śląski

Post » Pt cze 26, 2015 15:07 Re: mój kot Ryszard odszedł

Tylko wiecie co jest w tym wszystkim najsmutniejsze? Ja chce mojego Rycha :(
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt cze 26, 2015 15:38 Re: mój kot Ryszard odszedł

Wiem... :( :cry:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 26, 2015 15:43 Re: mój kot Ryszard odszedł

Oj tak, ja też wiem ...
Też miałam Rycha - odszedł kilka lat temu, miał 18 lat ... i też chciałam, zeby wrócił. I kiedy brałam kociaka, miał byc taki jak Rychu. A nie był ... To ten maluszek, który był ze mną 3 tygodnie :( Kiedy odszedł, pomyślałam, ze może uznał, że czekałam na Rycha, a on nim nie jest :oops: Kiedy parę miesiecy później brałam kolejnego kociaka, od początku mówiłam, ze jest niepowtarzalny i z pewnością nie jest Rychem. Ma teraz 4 lata (za tydzień urodzinki).
A Rycha mozesz zobaczyc w moim podpisie :kotek:
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27187
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Pt cze 26, 2015 15:57 Re: mój kot Ryszard odszedł

Dziewczyny bardzo dziękuję za odzew. Jest mi lżej kiedy piszę do ludzi, którzy wiedzą czym jest strata kota.
Może kiedyś będę w stanie dodać tutaj zdjęcie Rycha, wybaczcie, ale najpiękniejszego kota na świecie.
Rysiek miał być z nami tyle lat, wyobrażaliśmy sobie jak to będzie, kiedy będziemy mieć większe mieszkanie (Na razie mamy tylko jeden pokój, chociaż trzeba przyznać, że jest to dość duża kawalerka ze sporą kuchnią). Miałam mu kupić w przyszłym tygodniu fontannę. Lubił pić wodę z kranu dziwaczek.
A jak to jest z braniem kota ze schroniska? Batman nigdy nie był szczepiony bo siedzi w domu od tylu lat (chociaż to pewnie głupie). Jak trochę się sytuacja uspokoi to chcemy go zabrać na badania, tak profilaktycznie, ale na razie to za duży stres...
Ostatnio edytowano Pt cze 26, 2015 16:12 przez jou, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt cze 26, 2015 15:59 Re: mój kot Ryszard odszedł

Współczuję Avian <przytulam>

Mnie się nie podoba np jak ktoś mówi, że mój Maciuś wróci w innym futerku... Dlaczego miałby wracać? Przecież jest tam, gdzie mu lepiej nie będzie i gdzie wszyscy się znajdziemy. To egoistyczna wizja. A inne futerko nie zasługuje na swoją duszę jedyną i niepowtarzalną?

Mój Maciuś przypomniał mi o Marysi, bo ja o niej tak zapomniałam jakbym nigdy o niej nie słyszała. I nagle w nocy budzi mnie wspomnienie bezdomnego kotka...

A ile już razy siedziałam i wyobrażałam sobie, że przyjdzie Maciuś, albo że Maciusia brakuje, wyobrażałam sobie, że siedzi za mną na kanapie. Do teraz tak mam.

jou <przytulam> pisz tutaj ile potrzebujesz... a może jak ja zostaniesz na dłużej...
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt cze 26, 2015 16:49 Re: mój kot Ryszard odszedł

Chyba dodawałyśmy post w tym samym czasie dlatego mój jest gdzieś wyżej. Zerkniecie post wcześniej?:)
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Pt cze 26, 2015 18:00 Re: mój kot Ryszard odszedł

Kurcze cos te moje posty sie nie dodaja :(
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 41 gości